Ktoś wymyślił, że starość, jest tylko
dalszym ciągiem młodości,
więc życzę mu, by dożył takiej starości.

+ + +

Kto za życia człowiekiem nie był ni razu,
po śmierci do nieba nie wejdzie od razu.”
                                                                A. Mickiewicz „Dziady”

Przychodzi w życiu
taki czas,
o którym się mówi:
wiekiem leciwy,
a to w wyniku
osiągniętych lat,
i to widać,
a ten starszy pan
ma świadomość
spełnienia i wykonania
swego posłannictwa,
zrealizowania siebie,
swego powołania,
wie,
że spełnił wszystko
co miał do wykonania,
z czego jest bardziej
lub mniej zadowolony,
a lata których dożył
dają znać o sobie.

Gorzej słyszy, słabiej widzi,
krócej sypia,
sen potrzebą przerywany,
wolniej chodzi,
schody liczy,
nie wszystko jada,
a sporadyczne dolegliwości
w minionych
latach doświadczane,
na starość stają się chorobą
która będzie przyczyną
jego odejścia do Pana,
dlatego kierują jego myśli
ku wieczności.

Czyli całkiem poprawnie
podchodzi do życia.
ma świadomość,
że każdy dzień
jest wielkim darem,
chce go przeżyć dobrze,
w zgodzie z Bogiem,
z czystym sumieniem,
z życzliwością, dobrocią
wobec innych,
z wyrozumiałością,
że oni mają pracę,
po której są zmęczeni,
i głowę ze swoimi
problemami,
nie chce ich zanudzać
swymi dolegliwościami.

Czas pracy nagrodzony
emeryturą,
większą lub mniejszą
ale zawsze musi wystarczyć
do następnej wypłaty,
wymaga to rozsądnego
gospodarowania,
tym co się ma,
bo pieniądz z nieba
nie spada.

Wartość i jakość życia,
wykonanej pracy ocenią inni,
pozostają wspomnienia,
z miejsc,
spotkanych ludzi,
z osiągnięć,
z planów spełnionych,
czegoś pozostawienia
po sobie
i tego najważniejszego,
swojego wizerunku
człowieka pogodnego,
smętnego lub wesołego,
życzliwego, koleżeńskiego.
lub myślącego
tylko o sobie.

Znajomości wygasają,
kurczy się grono bliskich,
śmierć zbiera żniwo
gwarantuje
odpoczynek wieczny.
Puste miejsce zostawione
tylko chwilowo,
ktoś inny je zajmie,
graty wyniosą,
starocie wywiozą, spalą,
ciuchy przekażą
bezdomnym,
z pośród mieszkańców
nazwisko wykreślą,
życie popłynie dalej.

Pamięć
jakiś czas potrwa,
pozostanie wspomnienie,
że był pośród nas,
a jego sposób życia
streszczą w słowach :
„Wpadło nam dziwadło.”
„Był żywioł i wywioł.”
Był, i odszedł, szkoda,
i parodniowa żałoba.

To nie smętne rozważanie
 tego co człowiek
z garbem lat doświadcza,
to wszystko się stanie,
ten moment przyjdzie
a kiedy,
jak na razie zagadka.

Jeszcze życiem się cieszy,
korzysta z porad lekarzy,
z receptami do apteki,
łyka pastylki, pije syropy,
robi okłady,
naciera coś żelem,
kropelki do oka,
inne do ucha,
ma wielką wygodę
dziąseł nie drażni
już szczoteczką
ząbki
     pod bieżącą wodą
myje,
tak piękne, że ich wyglądu
inni mu zazdroszczą,
bo nie wiedzą,
że to dzieło protetyka,
a nie dar natury.

Szczęśliwy,
że pampersy wymyślili
byśmy czego nie zgubili,
i kiedy trzeba
je wymienić,
szczęście,
że jeszcze w porę czuje.

Człowiek
o pogodnym usposobieniu,
przyjmuje to z humorem,
ma świadomość,
że to wszystko jest ceną
za to, że tych lat,
podeszłego wieku dożył.
Podejmuje każdy dzień
z wiedzą o tym,
by jakoś wyglądać
między ludźmi
musi samemu to zrobić,
lub z pomocy bliskich
skorzystać,
by włosy te co ma
były przystrzyżone,
twarz ogolona,
paznokcie obcięte,
bielizna czysta,
ubranie schludne,
buty wyczyszczone,
jednym słowem,
elegancki starszy pan
zadbany,
o wygląd stara się jak może,
a to staje się powodem,
że nikt z obcych nie dał
by mu tych lat,
które ma,
wieku zgodnego z metryką,
którego dożył.
Jest to i świadectwem
osobistej kultury,
wymogów dobrych manier
nabytych przez
wzorce widziane,
wychowanie,
a nade wszystko
świadomość,
że wygląd zewnętrzny,
zachowanie,
świadczy o osobie.

Ta troska o siebie,
ułatwia kontakt z bliskimi,
znajomymi,
bo dobre wrażenie się robi
dbaniem
 o wygląd zewnętrzny,
o sprawność,
radzeniu samemu sobie.

Wiek robi swoje,
przypomina każdego dnia
pochmurnego, słonecznego,
pogodnego czy deszczowego
o tej rzeczywistości nieuniknionej,
o odejściu z tego świata.

Człowiek wiary,
żyjący w zgodzie z Bogiem
nie lęka się tego dnia,
wie, że przyjdzie,
nie wie
czy przez zaskoczenie,
czy przez chorobę nękającą,
nie chciałby tylko
robić kłopotu bliskim
swoim odchodzeniem.

Realnie podchodzi
do sygnałów organizmu,
inaczej serce bije,
chodzeniem szybciej
się męczy,
już najgorzej gdy pod górę,
by iść dalej
musi przystanąć,
powietrza zaczerpnąć.

Wie, że przychodzi pora
powiedzieć znajomym:
było raz smutno
raz wesoło i tak w koło,
było raz mniej
lub bardziej miło
i się skończyło,
pa, pa,
bo czy jutro
wyjdzie z domu nie wie,
będzie tak,
jak Bóg da.

– – – – –

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *