|
26 Tydzień Zwykły - poniedziałek
XXVI Tydzień Zwykły - poniedziałek
Łk 9,46-50
Mk 9,30-40 – wtorek i
środa VII; Mt 18,1-5
„Uczniom Jezusa przyszła myśl,
kto z nich jest największy. Lecz Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko,
postawił je przy sobie i rzekł do nich: „Kto przyjmie to dziecko w imię Moje,
Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie,
przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was
wszystkich, ten jest wielki.”
W społeczności duchowej,
świeckiej,
kapłańskiej, zakonnej,
to zespół różnych
osobowości,
różnych ludzi.
Każdy z nich ma inną
wiedzę,
inne zdolności.
Choć wypełniają funkcje
różne,
wykonują
zróżnicowane czynności
to pomimo wielości
osób,
jedną, zwartą, spójną,
wspólnotą się czują.
A to, co ich zcala, łączy,
cementuje,
co ich jednoczy to, ten
sam cel,
w który każdy z nich
ma utkwione oczy.
Jeżeli jasność celu jakim
jest doskonałość,
zatraci swój blask,
gasnąć będzie motyw
dopingujący,
lub znacznie się
skurczy,
entuzjazm pomniejszy
się zauważalnie
zapał do poświęcenia,
zdolność do ofiary,
chęć wyrzeczenia gasnąć
zacznie,
zaniknie, ustanie u
tych ludzi.
Wtedy zaczną pytać nie
dla żartu,
nie dla zabawy.
I nie jeden postąpi
tak, jak apostołowie,
którzy chcieli by Chrystus
rozstrzygnął:
„Kto z
nas największy”.
Chrystus zdziwił się
takim pytaniem,
bo Mistrza zdaniem,
po takim czasie z Nim
przebywania,
tak wielu wysłuchania
nauk, kazań,
mądrzejszymi być
powinni,
a nie ludźmi roztrząsającymi
o swej pozycji w
apostolskim gronie,
chcąc zapewnić sobie miejsce
w czołówce,
najzaszczytniejsze, pierwsze.
Chrystus, to dobry
wychowawca,
dobry nauczyciel.
Pokazową lekcję apostołom
urządził.
Wziął dziecko,
postawił je przy sobie,
wzrok swój zwraca ku
apostołom
i mówi powoli słowo po
słowie,
niemal sączy,
a mówi to tak,
by sobie zapamiętali dobrze.
Mówi to, po to,
by jego słowa
przekazali potomnym.
Bo jeżeli kiedykolwiek w
przyszłości,
w takiej społeczności,
a więc pośród ludzi
wiary
powstanie problem tej
miary,
niech sobie
wtedy przypomną co
powiedział:
„Kto przyjmie to dziecko
w imię
moje Mnie przyjmuje”.
Tak celowo tym
postawionym
przy sobie dzieckiem,
życiową prawdę ukazuje.
Nikt wielkim się nie
rodzi,
do swojej wielkości człowiek
dorasta,
powoli dochodzi.
Dziecko żyje pragnieniem
silnym być, dorosłym, samodzielnym,
cieszyć się
powodzeniem.
I tę cechę przez całe
życie
człowiek powinien
zachować.
Nią swoje wysiłki
zdobywania wiedzy, umiejętności,
pracy nad sobą motywować.
Tak to „dziecięctwo”,
do którego nakłania
swych uczniów Chrystus
to nie, niedołęstwo, a
męstwo.
Potrzebne jest serce
dziecka
wypełnione miłością, ufnością,
potrzebny jest rozum z
dojrzałością,
odpowiedzialnością za
swoje życie,
za królestwo Boże,
które przez ucznia trud
powinno wzrastać
w środowisku ludzi
wśród których żyje, pracuje,
apostołuje.
A przede wszystkim w
nim samym
niech świętością zaowocuje.
Do tego siły czerpie
z zażyłości z Bogiem,
bo bezpiecznie się
czuje w Bożych rękach.
a on, człowiek wiary,
dziecko Boże,
w ojcowskich objęciach.
- - - - -
Przez
chrzest święty
stałeś
się dzieckiem Bożym.
Przez
powołanie Jego apostołem.
Czy tę
więź zachowałeś?
Czy
wiernie wypełniasz
powierzone
ci zadanie?
Odpowiedz
w sumieniu na to pytanie!
- - - - -
0 Comments
Posted on 03 Jan 2017 by jacek
|
Tytuł
|