*
*
*
*
*
*
Rozmiar: 17297 bajtów
Piątek, 20 kwietnia 2024 - 110 dzień roku
Aktualności

Ewangelia

Rok A
Rok B
Rok C
Ewangelia aforyzmy

Aforyzmy rok A
Aforyzmy rok B
Aforyzmy rok C

Ewangeliczne sentencje

Uroczystości

Święta

Święci

Fraszki

Aforyzmy

Aforyzmy religijne
Aforyzmy z życia

Wiersze

Wiersze religijne
Wiersze z życia

To i owo

 

F r a s z k i…

A F O R Y Z M Y  R E L I G I J N E

 

Radość wierzącego w tym,

Że żyje w przyjaźni z Bogiem,

A Bóg z nim.

 

Bóg jest wszędzie tam,

Gdzie ze swą łaską Chrystus Pan!

 

Bóg do tego się przyzna,

Kto przed ludźmi GO wyzna.

Miłosierdzia Bożego

Doznasz,

Jeśli za winy żałujesz,

Szczerze je wyznasz.

 

Żywot wiedzie mizerny

Ale wierzy,

Że Bóg Miłosierny.

 

W swej życiowej gonitwie,

Nie zapominaj o modlitwie.

 

W chorobie lęk daje

Nie śmierć, a umieranie

 

Jeśli żyjąc,

Dobro jak chleb rozdawałeś,

To odchodząc w wieczność

Nie będziesz żałował,

Bo życie piękne miałeś.

 

Bywało, że herezje powstawały,

Kiedy w zdaniu wziętym z Pisma Świętego,

Przecinki miejsca zmieniały.

 

W Nowy Rok szaleli z radości,

Że o rok bliżej wieczności.

 

Gdy człowiek pojmuje,

Że śmierć blisko,

O Bogu przypomina sobie

Wszystko.

 

Cmentarne groby

Pięknie wyglądają,

Bo wdowy o groby

Swych mężów dbają.

Jedne z miłości ku nim

Za lata razem przeżyte,

Drugie z wdzięczności

Ku Panu Bogu,

Że znalazł na rozłąkę

Wyjście znakomite.

 

Miej się na baczności,

Diabła wart post

Gdy poszcząc

Na drugich się złościsz.

 

Cieszy się diabeł,

Że dopiął swego.

Sytego nie skusił,

Skusił głodnego.

 

Umarła babcia kochana.

Okazała się roztropną.

Mszę Świętą za siebie

I pogrzeb opłaciła,

Tak dobrze rodzinę znała.

 

Zanim ciało pochowają

Pokropią, okadzą

Czasem pochwalą.

 

Umarł dziadzio kochany,

Wszyscy płakali

Nie, że go już nie ma,

Ale konta puste i nic nie dostali.

 

Gdy się starzejemy,

Pobożniejemy.

 

Raz przy nim było tłumnie,

Gdy leżał w trumnie.

 

Godziwość czynu

Serce ocenia.

Gdy źle postępujesz,

Doznaje przyspieszenia.

 

Gdy brzydki postępek

Ci się zdarzy,

Zdradzi go

Rumieniec na twarzy.

 

Źle postępując,

Człowiek tego nie ukryje,

Bo wtedy serce mocniej bije.

 

W swej ustawicznej życia gonitwie

Nie zapominaj

O codziennej modlitwie.

 

Kto diabłu posłuch daje,

Zmienia obyczaje.

 

Pana Jezusa

W Tabernakulum zamykamy,

By nie widział

Co wyrabiamy.

 

Czasem grzech

Prowadzi do dobrego,

Ale nie grzesz

Z powodu tego.

 

Wprawdzie ksiądz

W konfesjonale nastawia ucha,

Ale twego wyznania

Pan Bóg słucha.

 

Gdy staniesz wobec przeciwności,

Niech pewność sił ci doda,

Że robisz to, co Bogu się podoba.

 

Diabeł młodego kusi, że musi,

A starego, by udawał młodego.

 

Strzeż się szatana,

To zły duch, kusiciel.

Zawsze zgrywa

Wytwornego pana.

 

Strasznym w człowieku

Szatańskie działanie,

Przez opętanie.

 

Diabeł z nieba za karę wyrzucony,

Inteligencji nie został pozbawiony.

 

 Kto się z diabłem wdaje,

Duszę sprzedaje.

 

To człowieka zawsze gubi,

Że diabeł pięknie mówi.

 

Gdy diabeł przestaje z tobą,

Nie zalatuje smołą.

 

Diabeł, gdy kusi ma nadzieję,

Gdy skusi, w głos się śmieje.

 

Diabeł, krąży, krąży,

Powoli, drąży, drąży,

Kto się mądrzy,

Tego pogrąży.

 

Zrozum tę prostą rzecz,

Upadniesz na tę stronę,

Na którą się gniesz.

 

Sprawiedliwość Boża

Na tym polega,

Że Bóg daje w wieczności

Człowiekowi to,

Co sam za życia wybierał.

 

Daj chleb, daj serce,

Głód zaspokoisz,

Ulżysz rozterce.

 

Wszelkie dobro od Boga pochodzi,

Choć nie zawsze

Pośród wierzących się rodzi.

 

Że czynisz dobrze,

Musisz sam mieć przekonanie.

Bo nie zawsze drugim

Podobać się będzie

Twe postępowanie.

 

Wytężasz wzrok,

By zrobić poprawny krok,

Nastaw dobrze uszy,

Posłuchaj tęsknot duszy.

 

Gdy człowiek pojmuje

Że śmierć blisko,

O Bogu

Przypomina sobie wszystko.

 

Wśród zawiłych życia dróg,

Dopiero na starość

Bliskim staje się Bóg.

 

Kiedy ogarnie śmierci trwoga,

Szukamy bliskości Boga.

 

Bliźniego nielubianego

Nie wolno ci unikać.

Ale można się modlić

By go nie spotykać.

 

Póki Rodziców masz,

Miłością i życzliwością ich darz,

Znajdź dla nich czas.

Nie żałuj na upominek i kwiaty,

Uściśnij mocno i ucałuj serdecznie

Ręce Mamy, ręce Taty.

Byś w przyszłości, kiedy ci ich braknie

Nie miał wyrzutów sumienia,

Który w wieniec na ich trumnę

I w znicz na ich grób się zamienia.

 

Proszącemu nie odmawiaj,

Daj, czego masz najwięcej.

Może chleb,

Może uśmiech,

Zawsze okaż serce.

 

Proszę Cię Panie gorąco

Weź mnie na chodząco.

Zanim zacznę głupstwa pleść,

Zupę widelcem jeść,

Zanim zacznę nudzić,

Marudzić i zęby gubić.

Zanim mnie w pampersy zapakują

I odpływ zamontują.

Proszę Cię Boże,

Weź mnie zanim się położę.

 

Grobowce masywne pobudowali,

Czyżby nie wierzyli

W ciał zmartwychwstanie?

 

Znosić, cierpieć, przebaczać,

Przez całe życie, Panie kazałeś,

A nagrodę, dopiero,

Na końcu świata, obiecałeś.

 

 

Gdy cię ogarnie

O swe zbawienie trwoga,

Wiedz ile dobra wyświadczysz drugiemu,

Tyle wart jesteś u Boga.

 

Najlepszy dar, jaki przynosimy

To ten, który jest częścią tego,

Czym się dzielimy.

 

Wielu jest takich,

Co Syna Marnotrawnego naśladują,

A my się modlimy

I czekamy aż głód odczują.

 

Dobro czyń zawsze i wierz w to,

Co powiedział Chrystus Pan,

Że nagrodą, będzie On Sam.

 

Gdy, przed śmiercią ogarnie cię lęk

Niech towarzysz ci ta myśl,

Że umieramy po to,

By wiecznie żyć.

 

Gdy śmierć twoich bliskich

Przecina życia nić,

Niech pociechę da ci wiara,

Że będą już wiecznie żyć.

 

Śmierć zabiera wszystko,

Zostawia nazwisko.

 

Lepiej kochanej osobie po kwiatku dawać,

Niż na jej grobie wieniec składać.

 

Ci, co na odwiedziny czasu nie mają,

Na pogrzeb go oszczędzają.

 

Kto, w swym życiu wiarą się kieruje,

Ku szczęśliwej wieczności steruje.

 

Bogu zawierzasz swój los,

Choć doświadczasz

Przeciwności moc.

 

 

Człowiek wiarą żyjący,

Jest inaczej widzący.

 

Bacz byś widząc zło,

Nigdy sam nie czynił go.

 

Ksiądz to sługa ołtarza,

Wdzięczność pod jego adresem

Rzadko się zdarza.

Ksiądz tym niech się nie zraża,

Bo służąc ołtarzowi,

Żyje z ołtarza.

 

Z płaczem się rodzimy,

Umierając,

Ze łzą w oku odchodzimy.

 

Radzę ćwiczyć wczesne wstawanie,

By nie przespać ciał zmartwychwstanie.

 

Na starość po kościach czujemy,

Że z tego świata odlatujemy.

 

Jeżeli w chorobie,

Cała rodzina cię odwiedza,

To znak, że księdza już potrzeba.

 

 

Nie dziw się temu,

Że choć żyjesz w społeczności,

Do Boga idziesz samemu.

 

Gdy na modlitwę przyjdzie pora,

Przygotuj się tak,

Jak na audiencję do Pana Boga.

 

 

Faryzeusza to gubi,

Że co innego robi,

A co innego mówi.

 

Gdy przyjdą na ciebie

Myśli jak noc czarne,

Odpędzaj je szybko

Bo diabła warte.

 

Księża, choć na czarno się noszą,

To jednak Dobrą Nowinę głoszą.

 

Kapłan dobry

Gdy wiarygodny.

 

Wierni kapłanowi przynoszą

Swe problemy, grzechy, smutki,

A chcą, by on był zawsze

Radosny, uśmiechnięty, milutki.

 

Kapłan uwalnia z grzechów ludzi,

Ale sam, nie może się nim zbrudzić.

 

Chrystus nad kościelne marmury,

Złocenia, szlachetne kamienie,

Woli, ludzkie ciepłe serce,

Czyste i spokojne sumienie.

 

Kościół,

Chrystusa miejscem zamieszkania.

Ludzkie serce,

Adresem Jego przebywania.

 

Tyle Bóg wybaczy tobie,

Ile ty krzywdzącej cię osobie.

 

Przez Chrzest Święty

Dzieckiem Bożym się stałeś,

Czy tę więź z Bogiem

Zachowałeś?

 

Trzymaj się mocno Boga

Jak dziecko za rękę Ojca,

Jak dziecko odzienia Mamy,

Bo w Nim masz Przyjaciela

I ratunek twój cały.

 

Wiara w Boga to ci daje,

Że mimo przeciwności,

Utrzymujesz się na życia fali.

 

Boga w życiu pominięcie,

Grozi na wieczność utonięciem.

 

Gdy ci niebezpieczeństwo zagraża

Przywołuj Pana,

A jeśli w Jego pomoc wierzysz,

Usłyszy twe wołania.

 

Wierz jak najwięcej

I proś jak najgoręcej.

 

Obyś płacząc nad śmiercią bliskiego,

Stając przy jego grobie,

Mógł cieszyć się dobrem,

Które pozostawił po sobie.

 

Gdy coś doskwiera,

Nawiedzi choroba,

Przypominamy sobie,

O istnieniu Boga.

 

Gdy jesteśmy w życiowej potrzebie,

Szukamy ratunku w niebie.

 

Byś w Dzień Sądu Ostatecznego

Swym miejscem nie musiał się dziwić,

Pomyśl jeszcze dziś,

Po której stronie się widzisz?

 

Wyraź Bogu swe podziękowania,

Że Swym Miłosierdziem cię obdarza

W Sakramencie Pojednania.

 

Za niektórych modlić się trzeba,

By Pan wziął ich już do nieba.

 

Różnie Pan Bóg do człowieka się dobiera,

To słuch, to mowę, to apetyt odbiera.

 

Diabły to do siebie mają,

Że pobożnych, wykształconych,

Przystojnych najpierw wybierają.

Pobożnych by mniej się modlili,

Wykształconych by innych za głupich uważali,

Przystojnych by się bardziej podobali,

Niedouczonych by mądrych zgrywali,

Bezbożników by pobożnych unikali,

Głupich by podobnych sobie,

Towarzystwa szukali.

 

Nie pracując nad sobą,

Płakać będą nad tobą.

 

Warto było grzechów naskładać,

By u tak świętego kapłana,

Się wyspowiadać.

 

Tak małe pokuty dostawał,

Że grzeszyć nie przestawał.

 

Rozmodleni cudzymi modlitwami,

Modlitwy świętych

Szepczą ustami.

 

W starości dolegliwości

Ostrzeżeniem,

Bliskiej wieczności.

 

Gdyś wierząc w Boga,

Z NIM swe życie przeżył,

Niech twe serce

Radość rozpiera,

Bo w śmierci

Przekroczysz próg nieba.

 

Pobożna pani bała się spowiedzi,

Bo ciężkie grzechy miała:

W kościele wąchała kwiatki

I powietrze zmieniała.

 

Adoracja długo trwała,

Bo z grubej książeczki

Modlitwy czytała.

 

Bóg wstępuje,

Gdy wierzący,

Czystością swej duszy

Go przywołuje.

 

W Łasce Uświęcającej żyjący,

Jest gościnę Bogu dającym.

 

Powołaniem kapłana

Troska o dusz zbawienie.

Powołaniem lekarza

Troska o zdrowie ciała.

Powołaniem pedagoga

Troska o wychowanie.

A każde powołanie

Niszczy obłuda,

Fałsz i zakłamanie.

 

Gdyś za pewny siebie,

Diabłu dajesz nadzieje.

 

Diabeł kusząc

Do ucha ci szepta,

Żeś dzielny i zuch,

A więc zrób.

A jak, już to,

Ci zasmakowało

Się stało,

Tobie płakać,

A jemu śmiać

Będzie się chciało.

 

Powiedziała mi pewna pani

Jaki piękny pogrzeb

Jej mama miała.

Trzech księży,

Msza św. Śpiewana.

Ja poradziłem tej pani

By na mój się załapała.

 

Za posługę kapłańską

Ofiarę składają.

A jak zobaczą, że ma więcej

Wybrzydzają.

 

Ponoć w piekle już nie palą,

Choć karać nie przestają.

 Tytuły i odznaczenia

Na haku wieszają.

 

Ludzie cnotliwi,

Bywają kłopotliwi.

 

Gdybyśmy samych świętych mieli,

Nudno byłoby na ziemi.

 

Gdyby zło na jaw nie wychodziło,

O czym by się mówiło?

 

Ksiądz

Choćby się ubrał kolorowo,

Chodził z ogoloną głową,

Na nogach miał adidasy,

Na sobie koszule w kraty,

Kolczyk w uchu nosił,

A choć raz w kościele,

Kazanie głosił,

Mszę świętą celebrował,

Sakramenty sprawował,

Wszędzie go rozpoznają,

Ludzie widząc,

Choć raz twarz księdza,

Na długo ją zapamiętają.

 

Codziennym księdza strojem

Dżinsy, klapy,

Flanele, koszule w kraty,

Gdy, dostojników witają,

Sutannę wdziewają.

 

Pracę jego docenili,

Piękną trumnę mu kupili.

 

By uczestnicy pogrzebu zapamiętali

Kogo pochowali,

Na klepsydrze, tytuły i urzędy

Zmarłego wypisali.

 

Bywają ludzie urokliwi

Nie, że przystojni,

Ale dlatego że mądrzy,

Kulturalni i bogobojni.

 

Księżyc ze wstydu

Za chmury się schował,

Z tego, co widział,

Co zaobserwował.

 

Księżyc to łotr,

Lubi z za chmur wyglądać,

Przez okna się wdzierać,

Do środka zaglądać.

Jak zobaczy z góry,

Co ludzie wyrabiają,

Jak się łajdaczą,

Kradną, upijają,

Schowa się za chmury

By go do sądu nie pozwano,

Zeznań nie żądano.

 

Jeżeli Prawdę z życia usuniesz,

Sumienie trujesz.

 

Że czas mają byli pewni,

A przed czasem

Na zawsze zasnęli.

 

Młody umierając

W tym pociechę znajduje,

Że jakiś jego organ,

Innemu życie uratuje.

 

Bliscy, którzy do wieczności odeszli,

Są bliżej nas niż myślimy obecni.

 

W Noworoczną noc ogarnia radość wielka,

Jej znakiem szampana butelka,

A powodem tej szampańskiej radości,

Że o rok bliżej wieczności.

 

Pamiętaj przed spaniem

Paciorek zmów,

Rachunek sumienia zrób,

Bo możesz nocą

Spotkać się z PANEM.

 

Zmów paciorek

Zanim spać się położysz,

Bo jutra możesz nie dożyć.

 

Zrób wszystko to,

Co potrafisz i możesz.

A jak czegoś nie potrafisz,

Bóg ci pomoże.

 

Żyjąc nie trać czasu,

Wykorzystaj swe talenty,

Zostaw po sobie,

Dobroci prezenty

W dowód wdzięczności

Za dar miłości.

Bo by się zbawić,

Trzeba dobrze żyć

I dobro innym zostawić.

 

Nielicznym pomniki stawiają.

Imiona tych pamiętają,

Którzy, życie swoje drugim oddali,

W cierpieniu z nimi byli,

W pokonaniu trudności pomagali.

 

Łza cierpiącemu otarta,

Nagrody nieba warta.

 

Szklanka napoju podanego

Będzie dostrzeżona,

Przez Boga Sędziego.

 

Jeżeli na zbawieniu

Duszy ci zależy,

Czynienie dobra

Niech ci na sercu leży.

 

W uszach mi brzmi,

Św. Ojca Pio głos,

„Życie świętego, to psi los”.

 

Nawet diabły w piekle,

By mieć wygodnie,

Muszą żyć zgodnie.

 

Na pogrzebach,

Coraz mniej płaczu,

Zawodzenia,

To wynik poprawnego

Myślenia:

Śmiercią

Tylko adres zmienia.

 

Żyjących wiarą,

Wątpliwości

Się nie imają.                     

 

Upomnij rozwodnika,

Powie ci,

Że nosa w twoje sprawy nie wtyka.

 

Upomnij pijącego,

To usłyszysz, co ci do tego.

 

Nie waż się tykać rządzącego,

Doznasz zemsty jego.

 

Na czas starości,

Życzę radości,

Z przeżytych z Bogiem dni,

Których Opatrzność,

Nie szczędziła Ci.

Niech radość z łaski wiary,

Twe serce napełnia,

Duszę rozpromienia,

Żeś coraz bliżej dnia,

Od trosk i cierpień uwolnienia,

Gdy Bóg nagrodę Ci da,

Przekraczając próg nieba.

 

Tylko ziemia

Tak samo się obraca,

Człowiek stary

Z wiekiem zwalnia

I szybkość wytraca.

 

Choć na życie narzekamy,

Myśl o jego końcu oddalamy.

 

Ci, których za dobro kochają,

Mieszkanie swe w niebie mają.

 

Jeżeli życie dobre

I do czynu mobilizuje,

Wtedy z przebytej drogi

Radość się czuje.

 

O cnocie marzyła,

A wbrew niej żyła.

 

Póki rodziców masz

Miłością ich darz,

Gdy im za życia

Nie okażesz tego,

Nie zaznasz

Sumienia spokojnego.

 

Bogactwo ma to do siebie,

Że zniewala człowieka,

Myśl o wieczności

Od niego daleka.

 

Kto dóbr ma wiele

Wiele pieniędzy potrzebuje,

Bo utrzymanie rzeczy wielu,

Wiele kosztuje.

 

Kto na małym poprzestaje,

Łatwiej się z nim rozstaje.

 

Z płaczem się rodzimy,

Ze łzą w oko z niego odchodzimy,

A ta łza z żalu za światem,

I z radości z Boga spotkaniem.

 

Za niebem tęskno mu było,

A robił to, co go nęciło.

 

Lekarze z księżmi spółkę mają,

Na drugi świat przejść pomagają.

Każdy z nich robi to w swoim zakresie,

By pacjent, parafianin,

Jak najlepiej się czuł na drugim świecie.

 

Jeżeli radośniejszym,

Wyjdziesz z naszego domu,

Podziękujemy Bogu.

 

Trzymaj się zawsze blisko Boga,

Łatwiejsza będzie twa droga.

 

Można mieć czyściutkie ręce,

A brudne myśli i przewrotne serce.

 

  Tyle Bóg wybaczy tobie,

Ile ty krzywdzącej cię osobie.

 

Modląc się

Warto byś wiedział,

Bóg wie,

Czego ci potrzeba,

Sam to powiedział.

 

Faryzeusza to gubi,

Co innego robi,

Co innego mówi.

 

Gdy przyjdą na ciebie myśli

Jak noc czarne,

Odpędzaj szybko bo diabła warte.

 

Przez Chrzest święty,

Dzieckiem Bożym się stałeś,

Czy tę więź z Bogiem zachowałeś?

 

Gdy coś doskwiera,

Nawiedzi choroba,

Przypominamy sobie

O istnieniu Boga.

 

Gdy nieszczęście spadnie,

Każdy adres Boga odgadnie.

 

Gdy w oczy zagląda choroba,

Przypominasz sobie drogę do kościoła.

 

Dopiero gdyśmy w życiowej potrzebie,

Szukamy ratunku w niebie.

 

Gdy w oczy zaglądnie nieszczęście,

Wtedy książeczki nie grube,

Do Świętych Pańskich

Nie długie Litanie,

Wtedy siedzi się w Kościele

A nie tylko doń wpadnie.

Nie uciążliwe Różańce,

Koronki popołudniowe,

Byle tylko zażegnać chorobę.

 

Byś w Dzień Sądu Ostatecznego

Swym miejscem

Nie musiał się dziwić,

Pomyśl jeszcze dziś

Po której stronie,

Chrystusa Sędziego

Siebie samego widzisz?

 

Zdążył pojednać się z Bogiem

Za pięć dwunasta,

Zanim gwiazda jego życia zgasła.

 

Matki, żony,

Modlą się przez długie lata

By zmądrzał syn,

Spobożniał tata.

 

Apostole siej

I wiarę miej,

Że Bóg da wzrost,

Plonem sypnie kłos.

 

Bogu zostaw,

Nad oceną bliźniego

Salę rozpraw.

Choć przebieg wstydliwy,

Ale sprawiedliwy.

 

Dawida źródłem pobożności,

Że doczekał starości

I zdążył żałować

Za grzechy młodości.

Tylko zazdrościć.

 

Przestając

Z grzesznym człowiekiem,

Nie zbrukaj się jego grzechem.

 

Bóg by Szawła nawrócić,

Musiał go z konia zrzucić.

 

Niektórych w porę odejście,

Byłoby rozsądniejsze.

 

Z inteligentnym panem rozmawiał,

Z uroczą panią przestawał,

Nawet się nie spostrzegł,

Że z diabłem się wdawał.

 

Kusiciel inteligentny zuch,

Wszak to duch,

Jak zobaczy kto się mądrzy,

Wokół niego krąży,

Pomalutku drąży

Aż pogrąży,

Zanim mądrala

Zreflektować się zdąży.

A potem kusiciel

Ze śmiechu pęka,

Skuszonemu zostaje

Smutek na twarzy,

Duszy udręka.

 

Skąd ludzie wiedzą,

Że cukier słodki,

Że sól słona,

Że pokrzywa parzy,

Że róża kłuje,

Że używki,

Wolę osłabiają,

Widocznie jeszcze w ustach,

Smak grzechu mają.

 

Pamięć o kimś wyrażamy

Słowami, modlitwą, kwiatami.

 

Choć razem przebywamy,

Oddzielnie umieramy.

 

Regularniej niż pacierz

Prysznic stosował,

Mówi,

Chce być wiernym,

Bo czystość ślubował.

 

Gdy piorun,

Strzeli mu koło ucha,

Przestanie może

Zgrywać zucha.

 

W lichej pamięci

Paciorek odnajdziesz,

Gdy strach cię ogarnie,

Lub w kłopoty wpadniesz.

 

Chrystus przez swą mękę

Niebo ci otworzył.

Nie będzie ciągnął

Cię za rękę,

Choćbyś starości dożył.

 

Tym krzyż dokucza,

Którzy niosą go

Bez Chrystusa.

 

Bywa, że tak bardzo

Kochamy bliźniego,

Że prosimy Boga

By go już wziął

Do Królestwa Niebieskiego

 

Komu z Bogiem przyszło iść,

Musi nieść krzyż

I iść wzwyż.

 

Żyjąc na siebie się dąsali,

W jednym grobowcu się spotkali.

 

Mam przyjaciela,

Tomka, Rafała.

A każdemu z nich

Co innego doskwiera,

Jednego kusi „coś”,

Drugiego „ktoś”.

 

Kto otrzyma propozycję

Czynienia zła,

Z diabłem do czynienia ma.

 

Jak cię diabeł niepokoi

Pojednaj się z Bogiem.

Bo diabeł,

Diabelnie Boga się boi.

 

Przyspieszysz dzień

Wiecznego spoczynku,

Jeśli nie skorzystasz

Z odpoczynku.

 

Długo musisz czekać,

W cierpliwość się uzbroić,

Aby od nasienia

Rzuconego w ziemię

Kwiatu się doczekać

I jego pięknem

Oko zadowolić.

 

Jeżeli zachwycił cię Pan

I sobą zauroczył,

Odpowiedź daj Mu sam,

Bo chce,

Byś z Nim szedł

I z innymi

Za Nim kroczył.

 

Drzwi zamykamy,

Alarmy zakładamy,

By być bezpiecznym.

Jak się zabezpieczamy?

By cieszyć się życiem wiecznym?

 

Bogacz nie po to ciułał,

Składał, odkładał,

By się z kimś dzielił

I rozdawał.

 

Diabeł

Gdy słabość twą wywącha,

Myśli, myśli,

Jego głowa mądra,

Jak to przedstawić

By cię zwabić.

Chodzi przed

I za człowiekiem,

Zrobi swoje,

Skusi.

A potem,

Cieszy się

Twym grzechem,

 

Diabeł,

Te same pokusy

Co wobec Chrystusa

Wobec innych stosuje.

Bo pysznych,

Chciwych i głodnych

Nigdy nie brakuje.

 

Diabeł, gdy kusi

Ma nadzieję,

Gdy skusi,

W głos się śmieje.

 

Wielka szkoda,

Że imienia syna marnotrawnego

Nie znamy,

Bo do noszenia go,

Kandydatów wielu mamy.

 

Choć człowiek stary

I podeszły wiekiem,

Dla Boga

Zawsze Jego dzieckiem,

Czyli młodym człowiekiem.

 

Słudzy Pana

Dają do zrozumienia,

Że są od pouczeń,

A nie, ich wysłuchiwania.

 

Można mieć

Pachnące,

Czyściutkie ręce,

A brudne myśli,

Złe uczynki,

Przewrotne serce.

 

Jakbyśmy innym

Dobry przykład dawali,

Gdybyśmy dobre uczynki,

Jak chce Chrystus,

Przed innymi ukrywali.

 

Kto idzie w gości,

Nie pości.

 

Mówią,

Że z Bogiem w przyjaźni zostają

A oczy ich smutne,

Słowa gorzkie,

Oblicza pochmurne,

A „Bóg jest moją radością”

Śpiewają.

 

Znak Krzyża świętego

Święcona wodą

Jest egzorcyzmem,

Wobec ducha złego.

 

Wchodząc w progi kościoła

Z modlitwą do Boga,

Znakiem Krzyża świętego

Święconą wodą,

Jak egzorcyzmem

Odpędź od siebie

Myśli,

Które cię niepokoją.

Sprawy codzienne,

Małe

I wielkie,

A wtedy czas tam spędzony,

Dla ciebie

Będzie błogosławiony.

 

Wiara wymaga odwagi,

Miłość uczciwości,

Nadzieja spełnienia,

Tak życie z drugimi

Sprawiedliwości.

 

Zazdrościć apostołom

Z Chrystusem przebywania.

Bo nam została

Tylko wiara.

 

W Kościele problemem

Większym niż wiara,

Staje się życie kapłana.

 

W Kościele,

Więcej powodów

Do zgorszeń

Księża dają,

Niż ludzie wierzący

Swą słabą wiarą.

 

Gdy cię zło zauroczy,

Twój Anioł Stróż

Płacząc zamyka oczy.

 

Od innych był inny,

Szczery i radosny,

Koleżeński i uczynny,

Bo jak łza czysty

I niewinny.

 

Gdy żarliwą modlitwą

Szturmujesz do nieba

Pamiętaj,

Bóg da ci to,

Nie, co chcesz,

Ale czego ci potrzeba.

 

Kto żyje

W łasce uświęcającej

Powiedzieć może,

Że jego udziałem

Jest Królestwo Boże.

 

Tak niewiara się panoszy,

Że nie jedną owcę

Z Kościoła wypłoszy.

 

Trudno w takim domu

Chwalić Pana,

Gdy ani Krzyża,

Ani Świętego,

Nie ma na jego ścianach.

 

Ciesz się z tego,

Że jest wielu,

Którzy prosili

I otrzymali.

A dziwić się,

Że nie wszyscy podziękowali.

 

 Człowiek,

Który w Boga wierzy

Nie pyta

Kiedy przyjdzie?

Ostatni dzień tego świata,

Ale żyje

Jak wierzącemu należy.

 

Ofiara może być skromna,

Niewielka,

Ale musi być szczera,

Dana z serca.

 

By składana ofiara

Bogu była miła,

Ma być,

Z ograniczenia

Swych potrzeb,

A nie z tego,

Co zbywa.

  

W nieszczęściu swym,

W chorobie,

Chrystusa przywołaj

I wiarę miej,

Że ci ulży,

Uzdrowi z niej.

 

Ciekawość to dobra droga,

Szczególnie wtedy,

Gdy prowadzi do Boga.

 

Jeżeli spotkasz Świątynię

Z wieżą

Zwieńczoną Krzyżem

To wiedz,

Że ludzie tu mieszkający

W tego samego Boga

Co ty wierzą.

 

Stanąwszy

Za Świątyni progiem,

Wiedz,

To miejsce

Jednania z bliźnim,

Pojednania z Bogiem.

 

 Świątynia miejscem kultu,

Modlitwy, Ofiary,

W niej składamy Bogu dary,

Swego czasu,

Wyciszenia,

Szukając w jej wnętrzu,

Duszy, myśli,

Serca ukojenia.

 

 Widzę i wierzę,

Że w Kościołach

Modlą się ludzie.

A wiem,

Że w ich wieżach

Schronienie mają

Sowy,

Puchacze,

Nietoperze.

 

Twe ciało pomaga Ci

W poznaniu,

Ukochaniu Boga,

Dlatego zmartwychwstanie

A jeśli

Z powodu Chrystusa cierpi,

Nagrodzone zostanie.

 

Chrystus faryzeuszom odpowiada śmiało,

Na czym życie zbawionych będzie polegało.

W wieczności białogłowy

Za mąż nie będzie wychodzić,

Mężczyźni ożenek będą mieli z głowy.

Nie wiem, czy ci, którzy małżeństwa

Na tej ziemi nie zakosztowali,

Na tym coś stracili,

Czy skorzystali?

Czy będą szczęśliwi?

Czy będą bardzo a bardzo żałowali?

 

 

Co przyzwoitszy

W Adwencie nie pija.

Przeżywa go po Bożemu,

Potem sobie odbija.

 

Czytając Ewangelię zapamiętaj,

Że hojnie nagradza Bóg

Niesienia pomocy trud.

 

Ludzi dotkniętych chorobą,

Różną niemocą,

Trzeba dojrzeć

I spieszyć z pomocą.

Ludzkiej nędzy

Nie zlikwidujemy,

Ale pomagając

Ulżyć możemy.

 

Masz wiele powodów

Do wdzięczności.

Choćby tylko

Bogu za życie,

Rodzicom

Za troskę o nie.

Zechciej ją wyrazić,

Że przyszło Ci żyć

Na tym świecie,

Choć tobie wydaje się

Krótką chwilką.

Podziękuj Bogu

Za łaskę wiary,

Bo dzięki niej

Owoc Twego życia

Okaże się trwały.

 

 

Szczęśliwi,

Którzy w swym życiu

Boga spotkają

I ci,

Którzy zawsze

Blisko Niego przebywają

I w Jego przyjaźni,

Trwają.

 

Wierząc w Boga

Żyj tak,

By droga twego życia

Zawsze

Prowadziła do Boga.

 

Czy nie warto by?

Takie prawo

Choć starozakonne

Zachować,

By nowe życie,

Które małżonkom

Daje Bóg,

Jemu ofiarować.

 

Człowiek wierzący

Doznaje radości,

Której

Nie zna niewierzący

I człowiek  

W grzechu żyjący.

Może tylko zazdrościć

Podanej przez Boga

Wierzącemu

Przyjaznej ręki.

W nagrodę za wiarę,

W dowód wierności.

 

Jeżeli prawdą jest,

Że wierzysz w Boga,

Życie swoje ceń

I ku czynieniu dobra

Wykorzystać chciej.

 

Że Bóg Dziecięciem się stał

Wyśpiewujesz w kolędach.

Melodie ich dźwięczne,

Skoczne,

Smętne.

To tak jak z Tobą.

Narodzinom Twym

Zapewne,

Radość rodziców towarzyszyła.

A obecne Twoje życie

Czy dobre, mądre i piękne?

 

Szukając mądrzejszego

Postępujesz prawidłowo,

Bo mądrość się ceni.

A wśród wierzących

Szukaj prawego,

Bo jego dobry przykład

Może Cię odmienić.

 

Jak komuś Pan Bóg

Postanowił życie podarować,

To nawet śmierć

Z przysługi chwilowo

Musi zrezygnować.

 

Jednym bieda

Za życia doskwiera,

Innym bogactwo wiarę odbiera.

 

Bóg cię stworzył

Byś cukru,

Zdrowia,

Miłości,

Soli,

Choroby,

Samotności skosztował

I do śmierci dożył.

 

Radzę

Po cmentarzu pospacerować,

Będziesz wiedział

Za co Bogu dziękować.

 

Dziwne obyczaje w mowie nastały,

Krzywizny przecinkami się stały.

 

Dajesz świadectwo o samym sobie

W słowach, w mowie.

One zdradzają duszy twej zawartość,

Jej głębię, jej wartość.

 

Gorszymi od kudłatych myśli,

Są wychodzące z ust

Sprośne i brudne słowa,

Od których bolą uszy,

A pęcznieje współczesna

Wulgarna mowa.

 

Marnie byśmy się w historii zapisali,

Gdyby nas po słowach osądzali.

                                                                                                     

Po to Bóg dał nam ręce,

By ulżyć drugim

W cierpieniu, udręce.

 

Masz ręce i nogi do pary,

By trudząc się

Na zmianę odpoczywały.

 

Radością cierpiącego

Ulga doznana.

Radością potrzebującego

Pomoc otrzymana.

Nagrodą spieszącego z pomocą

Wdzięczność okazana.

                                                                                                    

Pielgrzymki do Częstochowy

Z roku na rok liczniejsze.

Czy łask otrzymanych?

Czy próśb coraz więcej?

 

Pobożni się unowocześnili 

Różaniec w pierścionku zmieścili. 

 

Bywają ludzie

Tak zagonieni, zalatani,

Pozornie zapracowani i zajęci,

Jak w niebie wszyscy święci.

 

Żyjesz z pragnieniem,

By swe odejście ze świata,

Bliskim nie było udręczeniem.

 

W śmierci

Nikt cię nie może wyręczyć,

Nie chciałbyś swym umieraniem

Bliskich męczyć.

 

Sam Bóg nagrodą będzie ci,

Za przeżyte z Nim życia dni.

TytuĹ‚  
Strona główna
Dodaj do ulubionych
KONTAKT
Ilość odwiedzin: 868168
Ilość osób online: 1
Logowanie
BLOG

Locations of visitors to this page