4 Niedziela Zwykła C
Łk 4,21-30
„W Nazarecie w synagodze….”

Z radością wracasz
do rodzinnego domu,
miejsca twego dzieciństwa.
Z szybszym biciem serca
przywitasz rodziców,
i każdym z rodzeństwa.

Każdego uściskasz po kolei,
czule i serdecznie
według starszeństwa.
Tacie i mamie
poświęcisz więcej czasu,
mają prawo do pierwszeństwa.

W domu każdy przedmiot,
każdy jego kąt
jest ci dobrze znany,
znajdujesz w nim rzeczy,
którymi przez lata,
przed laty się posługiwałeś.

Przywołujesz w pamięci
radosne w nim chwile,
na łonie rodziny spędzone.
Bo dziś twoje,
dojrzałego człowieka życie
toczy się własnym torem.
Rodzice patrzą na ciebie,
ty na swoich rodziców,
dostrzegasz jak czas oblicze zmienia,
a pytając o znajomych
ze smutkiem przyjmujesz wieść,
że kogoś już nie ma.

Cieszysz się,
że możecie być w ten czas razem,
i tych dni nie liczysz,
bo ile takich
będzie jeszcze ci danych
nie przewidzisz.

Tak w ramiona Matki
wpadł Jezus wchodząc
w progi domu nazaretańskiego.
Maryja nie była dłużną,
z całą matczyną miłością
uściskała Jednorodzonego.

W rozmowie uzupełniał to,
co z opowiadań innych
Maryja słyszała,
jak się przekonał,
wieść o Jego poczynaniach
szybko docierała.

Bywało, że prostował,
wyjaśniał, tłumaczył,
odpowiadał na pytania,
bo i zdarzeń było wiele,
a w tym co ludzie opowiadali
nie zawsze była prawda.

W dzień Szabatu
poszli na modlitwy
do Synagogi,
po drodze,
u jej wejścia
znajomych spotkać mogli.

Jej mury wypełniły tłumy
pobożnych ludzi
oddających cześć Wszechmocnemu,
by wspólną modlitwą,
złożoną ofiarą
nie skąpił swych łask każdemu.

Po wezwaniu o wysłuchanie
zanoszonych modłów
zebranych do Najwyższego,
Czekano
kto dziś będzie czytał,
i jaki fragment z Pisma Świętego.

Jezus podszedł do pulpitu
rozwinąwszy zwój
wzrok zatrzymał
na Księdze Proroka Izajasza,
głosem donośnym czytał,
a zebrany lud Go podziwiał.

To prorocze słowa
dotyczące swego posłannictwa
jako oczekiwanego Mesjasza.
I to, że one Jego dotyczą,
na Nin się sprawdzają
zebranym ogłasza.

Zebrani nie mogli uwierzyć,
że On syn Maryi i Józefa cieśli
za jakiego Go mieli,
jest wysłańcem Boga,
oczekiwanym Mesjaszem,
ich modłów spełnieniem.

Wyrzucili Go z Świątyni,
wyprowadzili za miasto
by zepchnąć z góry.
Chrystus z rąk im się wymknął
bez szwanku na ciele i nie będzie
próbował ich przekonać po raz wtóry.

Bolała nad tym Maryja
i Jego uczniowie
świadkowie zdarzenia.
Przekonali się,
że potrzeba im sporo odwagi i wiary
w misji którą mają do spełnienia.

– – – – –

Wiedz, że o tobie decyduje
twoja wiara, twój sposób postępowania,
a nie, kim jest twój tata
czy twoja mama.

– – – – –

Można Chrystusa
z domu wyprosić,
za drzwi wyrzucić
nie jeden raz,
powiedzieć Mu wara stąd.
Ale wiedz,
że przyjdzie dzień
Sądu Ostatecznego
i spotkasz Go
twarzą w twarz.
Jaki dla ciebie
będzie ten sąd?

– – – – –

Poniedziałek IV Tydzień Zwykły
Mk 5,1-20
„Wyjdź duchu nieczysty z tego człowieka”.

Szatańska moc i złość,
diabelska siła
panoszy się
jak dawniej się panoszyła.
Nie jednym zawładnęła
bo coś w człowieku znalazła.
Słabość wywęszyła,
skłonność odgadła.
Skusiła, omotała
i w szponach zatrzymała.
Może wielce przerazić
wyznanie ducha złego
wobec Chrystusa o jego imię pytającego,
że ich legion.
Zdumiewa szczerość
ale i bezczelność
z jaką chce bronić terytorium obranego.
Dobrze wie,
z Kim ma do czynienia
i że będzie pokonanym.
Na własne życzenie wejdzie w świnie
i w wodach jeziora pogrążonym.
To nie znaczy, że działalność zawiesi,
kuszenia zaniecha,
ale ilekroć razy Chrystusa spotka
lub w Jego Imię przegnany, ucieka.

– – – – –

Wtorek IV Tydzień Zwykły
Mk 5,21-43
Uzdrowienie kobiety i wskrzeszenie córki Jaira

Bywają sytuacje beznadziejne.
Usiłowania zawodzą,
wysiłki okazują się daremne.
Lekarze pomóc nie mogą.
Pozostaje cierpienie,
powolne umieranie.
Chora od lat kobieta,
umierające dziecko
czekają na ratunek,
cud uzdrowienia.
Ona z wiarą
dotknęła Chrystusa,
została uzdrowiona.
Zanim Chrystus doszedł do domu
umarła córeczka Jaira.
Chrystus płaczących uspokoił
śmierć dziecka
snem nazwał.
Ująwszy ją za rękę
wstać jej kazał.
Ze snu śmierci
wyrwaną została.
Zdrowa wstała.
Tak wiara chorej kobiety
i ojca umarłej dziewczynki
nagrodzona została.

– – – – –

Środa IV Tydzień Zwykły
Mk 6,1-6
Jezus nauczający w Synagodze w Nazarecie

Godnym zastanowienia,
że Chrystus w środowisku
w którym wzrastał,
był powodem zdziwienia,
kiedy w świątyni w szabat
w Nazarecie wystąpił
w roli nauczyciela.
Słuchający uwierzyć nie chcieli,
że ten, którego znali od dzieciństwa
ma taką wiedzę,
takim żarem pała.
Nigdy dotąd nikogo
tak przemawiającego nie słyszeli.
Jego rodzina uboga
dobrze im znana.
Staje się powodem ich powątpiewania.
Bo nikt nie zastanawiał się
nad Jego rodowodem.
Jego Matkę Maryję na co dzień widywali,
o Józefie, że cieślą wiedzieli,
z usług korzystali
i z tak skromnej rodziny proroka wykluczali.
Chrystus tym zasmucony
odejdzie z Nazaretu,
tym zajściem dotknięty,
upokorzony.

– – – – –

Czwartek IV Tydzień Zwykły
Mk 6,7-13
„Przywołał do siebie dwunastu i zaczął rozsyłać..”

Przyszedł dla apostołów
czas sprawdzianu
z wiedzy otrzymanej,
z wiary wzmocnionej,
że Chrystus ich nauczyciel jest Mesjaszem,
Synem Bożym.
Rozsyłani po dwóch
otrzymują polecenie
nie zabierania niczego,
co byłoby balastem,
zbytecznym obciążeniem
w posłudze apostołowania
wymagającym wolności
i pełnego zawierzenia
Bogu i Jego Opatrzności.
Druga wskazówka
dotyczy treści nauczania.
Mają głosić potrzebę nawrócenia,
a ludziom być pomocą
w ich ludzkich niedomaganiach.
Nauka ich ma być jednoznaczna
świadectwem ich życia poparta,
by była przekonywująca
i zachęcająca
do pójścia przez życie z Bogiem,
i wytrwania.

– – – – –

Piątek IV Tydzień Zwykły
Mk 6,14-29
Ścięcie Jana Chrzciciela

Jan Chrzciciel
naraził się panującemu.
Prawdę w oczy powiedział,
o której każdy i tak wiedział,
że Herod jest lubieżnikiem,
ma kochankę
jest publicznym
grzesznikiem.
Za to Jan został
osadzony w więzieniu.
I trzeba było
mściwej kobiety
zachwyconej
obietnicą Heroda,
że spełni
każde jej życzenie,
by zażądać
Jego głowy.
I ta na misie,
krwią ociekająca
na salę
pośród tańczących
została wniesiona.
Dziwne to były czasy.
Czy przeminęły? Skoro i dziś,
życie nie wiele znaczy.

– – – – –

Sobota IV Tydzień Zwykły
Mk 6,30-34
„Pójdźcie na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco…”

Po przepracowanym dniu
przychodzi zmęczenie,
a z nim i pragnienie
trochę odpoczynku
dla utrudzonego ciała,
napiętej psychiki przypominającej
o odpowiedzialności
za usiłowanie wykonania
możliwie najlepiej
powierzonego zadania.
Apostołom możesz
naprawdę zazdrościć,
że ich zmęczenie Chrystus dostrzegł
i sam im zaproponował
odpoczynek zasłużony.
Chyba każdy z nich
taką propozycją
był ucieszony.
Chrystus wiedział z doświadczenia
jaką cenę się płaci za trud głoszenia
Dobrej Nowiny,
gdy zgromadzeni bardziej niż morałów,
szukali uzdrowienia
z różnych chorób.
Dlatego apostołowie propozycją wytchnienia
byli zachwyceni.

– – – – –

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *