2 Niedziela zwykła C
J 2,1-12
„W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele…”

Miał Chrystus
powód do radości.
Od dnia,
kiedy opuścił Nazaret
upłynęło już nieco czasu.
Wyrwany
ze swej publicznej działalności
zaproszeniem
na wesele w Kanie,
udaje się
wraz ze swymi uczniami,
by uczestniczyć
w tej uroczystości
i spotkać Maryję,
swą Mamę.

Maryja patrzy
wnikliwie na Jezusa,
na grupkę osób
Mu towarzyszących
i cieszy się,
że obok Jej Syna
jest kilkoro
przyjaznych mu ludzi
za swego Mistrza
Go mających.

Chrystus
każdego po imieniu
Swej Mamie przedstawi.
To, co Maryja
zauważy,
że są w różnym wieku,
od młodzieńca,
po wiek dojrzały.
Połączyła ich
serdeczna więź
apostolskiej pracy,
do której
każdy w innym czasie,
z innego środowiska
został powołany.

Zasiedli
przy stole
jako wyjątkowi goście,
a że tworzyli
zwartą grupę
z zaciekawianiem
spoglądali na nich.
Uczestniczyli w radości
nowożeńców,
ich bliskich
i rodziców
przy suto zastawionym stole
jedząc i pijąc
do woli.

Rozmowom,
nie byłoby końca,
gdyby Maryja
nie zauważyła,
że jedzenia
pod dostatkiem
a zabrakło wina.
Mówi
do syna,
o tym przykrym,
kłopotliwym,
nieprzewidzianym
zdarzeniu,
któremu Jej syn
powinien zaradzić.
Początkowo się opiera,
a Ona mówi
obsługującym
„zróbcie wszystko
cokolwiek wam opowie.”
Wie,
czego może
po Synu się spodziewać.

Chrystus
skapitulował.
Posłuchał Mamy.
Kazał napełnić
stągwie wodą
która winem się stała,
które smakiem
podziw wzbudziło
i zachwyt
samego gospodarza,
który dopiero
po skosztowaniu
dowiedział się
co się tak naprawdę
w jego domu wydarzyło.

Wydarzenie to
stało się powodem
nurtującego jego
i wielu innych
pytania,
skąd ta moc
w synu Maryi?
Nie dawało
mu to spokoju.
Sam nie mógł
znaleźć wytłumaczenia
gwoli zaspokojenia
swej ciekawości.
Pozostał Jezusowi
bardzo wdzięczny
za uratowanie honoru
i zaspokojenia
apetytu gości.

Chrystus
na oczach swej Matki,
dokonał cudu.
Nie dla poklasku,
nie dla reklamy
rozpoczętego
apostolskiego trudu,
ale dla potwierdzenia
swego Boskiego
pochodzenia,
i swej wielkiej,
synowskiej miłości
do Maryi
swej Kochanej Mamy.

Uczniowie
pierwszy raz
są świadkami cudu.
Znali Jezusa
jako Nauczyciela
o porywającym
sposobie mówienia,
jako rozmodlonego
i wrażliwego
na potrzeby ludzkie
Przyjaciela.
Teraz odkrywają,
że Jezus może więcej,
bo sam jest
Kimś więcej.

To odkrycie
było zarazem
narodzeniem się
ich wiary.
Od tej chwili wierzą,
że Jezus jest Mesjaszem,
że ma powierzoną
przez Boga
Misje zbawienia,
że to na Niego
od wieków
czekał lud Izraela.

I oto Mesjasz
jest na wyciągniecie ręki,
przy stole tym samym,
to samo wino pije,
które swą boska mocą
uczynił z wody,
nie by uratować
nowożeńców przed wstydem,
ale by obudzić
w swoich uczniach wiarę.

Ten sam zamiar
Jezusowi i dziś
towarzyszy.
Najpierw pyta
o wiarę
a potem  ludzkich próśb
cierpliwie słucha
i wkracza
Bożym działaniem.

Józefowi,
wychowawcy i opiekunowi,
na oczach którego
Jezus
wzrastał
i któremu w utrzymaniu domu
pracą pomagał
nie było danym
dożyć
tego wielkiego wydarzenia,
w którym swe bóstwo
objawił.
Świadkom cudu
oczy otworzył,
Swej Mamie
radość sprawił.

– – – – –

Z dzisiejszej Ewangelii
konkluzja wypływa.
Jakąkolwiek łaskę
pragniesz otrzymać,
serdeczną modlitwą
płynącą z wiary
zwróć  się do Maryi,
Matki Jezusa,
Ona wstawi się u Syna.

– – – – –

Poniedziałek II Tydzień Zwykły
Mk 2,18-22
„Dlaczego?, Twoi uczniowie nie poszczą”?

Tak Chrystusa
faryzeusze zapytali
widząc, że apostołowie
nakazanych postów
nie zachowywali.
Byli zgorszeni,
bo post był wyrazem tęsknoty
za Mesjaszem,
a nie wiedzieli,
że danym im jest
cieszyć się czasem
Jego przyjścia
i widzieć Go
na własne oczy.
Obrazowego sposobu
wyjaśnienia
nie zrozumieli,
że goście weselni
nie mogą pościć
dopóki oblubieniec
wśród nich pozostaje.
Nawet nie przypuszczali,
że z Mesjaszem
mają do czynienia,
że czas się wypełnił
i skończyło się oczekiwanie.

– – – – –

Wtorek II Tydzień Zwykły
Mk 2,23-28
„Uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy”.

Można się dziwić,
że chodzącym z Chrystusem
głód doskwierał.
A może i dlatego,
że nigdy wcześniej nie wiedzieli
dokąd iść zamierzał.
Bywało,
że w ostatniej chwili słyszeli
o celu wędrówki,
a w ich torbach świeciły pustki,
i tak głód
ich zmusił,
że rwali kłosy.
Każdy w rękach
je gniótł,
wybierał ziarna,
łuski odrzucił.
Choć strawa to marna
to jednak chwilowo
sił dodawała.
I chyba za sprawką diabła
dostrzegli to faryzeusze
i z wymówkami,
że szabat tego zabrania.
Chrystus swych uczniów broni,
z ich opinią się nie zgadza.

– – – – –

Środa II Tydzień Zwykła
Mk 3,1-6
Uzdrowienie człowieka z uschłą ręką.

Szabat to dzień święty,
wyjątkowy.
Wolny od pracy,
by na modlitwę było czasu więcej
i na biesiadowanie
w rodzinnym gronie.
Kto żyw szedł do synagogi,
dzieci, dorośli, starzy.
Składali ofiary,
wsłuchiwali się w czytanie
ksiąg świętych
i do nich komentarzy.
Temu obowiązkowi Chrystus był wierny.
A w ten szabat tak się zdarzy,
że skorzystał na tym człowiek z uschłą ręką,
u którego Chrystus dostrzega
cierpienie na twarzy.
Na oczach tłumu
każe mu stanąć na środku i rzuca pytanie:
„Co wolno w szabat uczynić”?
Choć wiedział, że Go faryzeusze śledzą,
pomimo szabatu chorego uzdrowił.
Wdzięczny Chrystusowi, sam uradowany
pokazuje innym uzdrowioną rękę.
A Faryzeusze będą radzić
jak Chrystusa się pozbyć, zgładzić.

– – – – –

Czwartek II Tydzień Zwykły
Mk 3,7-12
„Którzy, mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego”.

Z szybkością wiatru
rozeszła się wieść
o Chrystusie uzdrowicielu.
Kto mógł, to szedł,
leciał, biegł,
niektórych trzeba było nieść.
Wszyscy chcieli
odzyskać zdrowie.
Chorych było tak wielu,
że Chrystus
w końcu powie
by łódka
była w pogotowiu.
Taki był tłok,
istne ludzi mrowie.
Wszyscy się cisnęli
by być jak najbliżej Niego,
by go dotknąć.
Tylko jednego pragnęli,
zdrowia za wszelką cenę.
„Nawet duchy nieczyste
na Jego widok,
padały przed Nim i wołały:
„Ty jesteś Syn Boży”.
lecz On surowo im zabraniał,
żeby Go nie ujawniały”.

– – – – –

                                                                               
Piątek II Tydzień Zwykły
Mk 3,13-19
„I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli…”

Wiedział Chrystus,
że sam nie podoła
w spełnieniu zadania,
ale też tak miał wyglądać początek
powstającego kościoła,
którego On będzie głową,
apostołowie jego filarami.
Dlatego dwunastu ich powoła.
Ewangelista napisze
z jakimi imionami,
byśmy ich lepiej poznali.
Zaznajomi też nas
z ich życiorysami.
To mężczyźni różniący się
wiekiem,
zawodem,
stanem.
Chrystus miał swoją metodę
i nam pozostanie pytaniem,
jakim trzeba być człowiekiem?
by zostać powołanym.
Ta metoda Chrystusa
okazała się sposobem dobrym
na powołanie ludzi,
z których każdy nauczał
i był świadkiem wiarygodnym.

– – – – –

Sobota II Tydzień Zwykły
Mk3,20-21
„Tłum się zbierał, tak, że posilić się nie mogli..”

Jeżeli ci zależy
by wykonać dobrze
powierzone zadanie,
konieczne jest
pełne zaangażowanie.
To wymaga poświęcenia.
Często kosztem
zasłużonego odpoczynku,
chwili wytchnienia.
Zapewne nigdy nie wnikasz
jak wiele pracy może mieć kapłan
twój duszpasterz,
którego spotykasz w kościele,
w szkole,
w kancelarii,
w służeniu drugim,
a ile ma dla siebie?
Wolne chwile,
które spędza na rozmowie,
czy z innymi przy stole.
Chciej uwierzyć,
że miewa sytuacje
podobną do tej
z dzisiejszej Ewangelii,
że nie ma czasu zjeść
spokojnie obiad czy kolację.

– – – – –

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *