|
Mikołajowe prezenty...
Wstążeczki, torebki, kolorowe sznureczki, kartoniki, pudła, szeleszczące papiery po rozpakowanych prezentach w dzień Świętego Mikołaja otrzymanych, poszły do kubła. Ich zawartość oceniona po kątem przydatności i potrzeby ich zatrzymania z myślą o najbliższej przyszłości. Nie wszystko konieczne, potrzebne, bez czego żyć się nie da. Miłe dla oka, piękne w wyglądzie, rozkoszne dla podniebienia. Świadomość, że nie wszyscy z taką hojnością się spotkali, warto więc kogoś naśladować i podzielić się z tymi, którzy niewiele, a może i nic nie dostali. Więc opowiem wam, jak dorabia sobie do emeryturypewien pan jako portier wyższej uczelni. Został już sam, i tak z pożytkiem dla kieszeni, swój wolny czas pracą wypełnił. Punktualny, starannie ubrany u Jej bram każdego wchodzącego wita uśmiechem, komplement powie, żarcikiem sypnie, bywa, że w rym słowa poskłada, aforyzmem błyśnie. Na widok panny strzela jak z rękawa: królewno, ślicznotko, asystentko,chlubo, ozdobo naszej uczelni. Widząc młodziana zmienia ton, wysokość głosu czyniąc go bardziej męskim i mówi: przyjacielu, koteczku, misiaczku, to profesorze, magistrze, dyrektorku, tak na zapas, bo daleko im wszystkim jeszcze do celu. Wszyscy go lubią za pogodę ducha, uśmiech, dowcip, radość życia i słodkie słówka łechcące ucha. Jest im promykiem słońca przy ducha niepogodzie, iskierką radości przy pochmurnym wejrzeniu, radosną pieśnią gdy ciężko na sercu, lekarstwem w smętku duszy, balsamem co łzy osuszy. Nagrodzili jego obecność, pracę codzienną, jego wejrzenie, radość niezmienną prezentem w Dzień Św. Mikołaja. Dziękowałze wzruszeniem za pamięć okazaną. Nie przypuszczał, że jego służba tak będzie nagradzaną. Wszystko w domu przejrzał. Słodycze w okazałą torbę zapakował, zaniósł do Domu Opieki dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo, anonimowo, podarował. I cieszy się jak każde dziecko cieszyć się potrafi, za wdzięczność innych i za radość jaką można darem innym sprawić. Tak dla jasności dopowiem, ten poczciwy portier coś i sobie zostawił, a było to mydełko, do nosa chusteczki, waciki do ucha i ciepłe skarpetki. Skąd u niego ta miłość do dzieci, dobroć, miłosierdzie? Wzrastał w wielodzietnej rodzinie, w trudnych czasachwojny, hitlerowskiej okupacji, pamięta jak w dzień Świętego Mikołaja cieszył się podarowanym jednym cukierkiem. - - - - - -
0 Comments
Posted on 10 Dec 2012 by jacek
|
Tytuł
|