„Króla wznoszą się ramiona,
tajemnica Krzyża błyska,
na nim życie śmiercią kona,
lecz z tej śmierci życie tryska.
Poranione ostrzem srogim,
Włóczni, co Mu bok przeszywa,
aby nas pojednać z Bogiem,
krwią i wodą hojnie spływa.
Już się spełnia wieczne słowo,
pieśni, co ja Dawid śpiewa,
głośną na świat cały mową,
oto Bóg królował z drzewa.”
Pieśń Wielkopostna.
Setnik
prowadził ten pochód
ku wzgórzu
Trupiej Czaszki
z trudem,
z przerwami,
powodem
upadki Jezusa,
wreszcie cel osiągnęli.
Jezus
uniósł głowę,
rozejrzał się wokół
i widział zmęczonych
żołnierzy,
nie tych,
którzy doświadczyli,
widzieli
Jego cuda.
Zawiedli ślepi, trędowaci,
chromi,
których uzdrowił.
Przeoczyli
najważniejszy
moment w swym życiu.
Stało się tak dlatego,
że każdy z nich
miał inne oczekiwania
wobec Jezusa,
inne wyobrażenie
o wielkości
Nauczyciela z Nazaretu
jak
powinien działać,
kim
się powinien okazać.
Chcieli czegoś innego
niż Jezus chciał
przez swoje
apostolstwo im przekazać.
Zdarto
z Jezusa tunikę,
rzucono ciałem
na plecy,
i poczęto przybijać
ręce
wbijając gwoździe
poniżej przegubu,
co nie powodowało
wykrwawienia,
a uszkadzał
nerw,
co było powodem
ognistego bólu
w ramionach.
Stopy przybijano
jednym gwoździem.
Wiszące ciało
na przebitych rękach,
powodowało
bolesne
rozciągniecie stawów
i ścięgien.
Największą męką
było oddychanie,
które wymagało
ciągłego podnoszenia
ciężaru ciała
na przebitych ramionach.
Ciało opadało wskutek
przemęczenia ramion,
powodując rozciągnięcie
klatki piersiowej
i spłycenie oddechu.
To zmuszało ukrzyżowanego
do próby pogłębienia
oddechów,
co można było osiągnąć
tylko zwiększając
wysiłek kończyn.
Po pewnym czasie
mięśnie nóg tężały,
a ramiona drętwiały.
Oddech stawał się
nierówny i płytki,
następowało niedotlenienie
w konsekwencji
arytmia serca.
Utrata krwi
podczas biczowania,
krzyżowania,
powodowały
ustanie pracy nerek,
odwodnienie.
Nieznośne pragnienie.
Jednym z ostatnich słów
Jezusa konającego było:
„Pragnę”.
Podano Mu gąbkę
nasączoną octem.
Tak prorocze są słowa
Psalmu Dawida :
„Osaczyła mnie
gromada złośników,
przebodli ręce i nogi moje.
Mogę policzyć
wszystkie kości moje…”
(Ps 22,15-17).
„A w pragnieniu moim
napoili mnie octem”
(Ps 69,22).
Z największą trudnością,
przychodziła mowa,
ponieważ towarzyszył
jej wydech,
dlatego Jezus
z wysokości krzyża
powiedział
tylko kilka zdań.
Skierował je
do swojej Matki,
do ucznia Jana
stojących pod krzyżem,
do wiszącego
obok łotra,
do swojego Ojca,
o swoim pragnieniu,
o przebaczeniu,
i ostatnie
wykonało się.
I pękło serce.
By śmierć Jezusa
była pewna,
setnik włócznię
wbił
w prawy bok Jezusa
tak,
by ostrze dotarło
do serca,
z którego wypłynęła
krew i woda.
Arcykapłani zadowoleni,
będą świętować Paschę.
ale sumienie
nie da im spokoju,
bo znaki towarzyszące
śmierci Jezusa,
rozdarcie zasłony
w świątyni
źle wróżyły,
coś zapowiadały,
czegoś mimo wszystko
się obawiali.
W wyznaniu Wiary
wymawiamy słowa :
o Jezusie :
„…za sprawą Ducha świętego
przyjął ciało
z Maryi Dziewicy,
i stał się człowiekiem.
Ukrzyżowany również
za nas,
pod Poncjuszem Piłatem
został umęczony
i pogrzebany,
i zmartwychwstał
dnia trzeciego….”
Wszystkie wydarzenia,
które były powodem
zakończenia życia
Jezusa
były w odwiecznym
planie Boga,
by pomimo
nieposłuszeństwa Bogu,
buntu
pierwszych rodziców,
człowiek
nie był pozbawiony
osiągnięcia
szczęścia wiecznego,
nieba.
Czy trzeba było
aż takiej ofiary
Syna Bożego ?
Tylko miłością Boga
do człowieka
można wytłumaczyć
tak wielką ofiarę
do której zdolny był
Syn Boży,
by grzeszny człowiek
miał możliwość
zbawienia.
O nim człowiek
decyduje już sam
przez swoje
życie wiarą.
Św. Jan
świadek śmierci
Jezusa
napisze w swej Ewangelii :
„Tak Bóg
umiłował świat,
że Syna swego
Jednorodzonego dał,
aby każdy,
kto w Niego wierzy
nie zginął,
ale miał życie wieczne…”
– – – – –