„Po kamienistej drodze
szedł z krzyżem
ku Golgocie,
upadał, powstawał,
„Szymon Go podpierał,
Matka pocałowała,
Weronika twarz otarła,
to życzliwych ludzi
 garstka mała.

A arcykapłani
w powłóczystych szatach
 z uszczerbkiem w kasie,
bo by skazać na śmierć
Jezusa Nauczyciela z Nazaretu
trzeba było zapłacić
za krzyk przekupnych żydów
„…na krzyż z Nim…”
żądając wypuszczenia
na wolność
zabójcę Barabasza.

Nieraz w życiu
historia się powtórzy,
by zło wzięło górę
znajdzie się zawsze przekupnych,
chciwych na grosz,
pazernych na mamonę ludzi.”

                                                                                                                              J.Z.

                                         

                       

Żołnierze
mieli dość biczowania,
sami zmęczeni
odetchnęli,
doszli do wniosku
że ilością zadanych
uderzeń
i krwią ociekających ran
cel osiągnęli,
kiedy pośród okrzyków
gapiów,
dostrzegli
przyniesione
narzędzie męki.
Włożono krzyż
na obolałe,
poranione
Jezusa ramiona.

Odległość
była spora,
to pól kilometra drogi.
Jezus
nie mógł zajść daleko
z takim ciężarem.
Głód,
pragnienie,
    całonocne przesłuchanie,    
biczowanie
sprawiły, że był
w krytycznym stanie.

Zebrany tłum,
arcykapłani,
starszyzna żydowska
widzi już
bliski koniec całej sprawy.
Z niepokojem serca
patrzą
jaki skazaniec słaby,
ledwo trzyma się
na nogach,
 upada
pod krzyża
ciężarem.

Żołnierze
swą ofiarę
do powstania biciem
zmuszają,
lęk ich ogarnia,
że nie dojdzie
do miejsca przeznaczenia,
droga kamienista,
pod górę, stroma.

Do Jezusa
podchodzi zapłakana
Maryja,
Jezus przystaje
patrzy,
i widzi jak przez mgłę,
to Matka,
przytula się do Niego,
całuje potem i krwią
ociekającą
 twarz Syna,
inaczej pomóc nie może
jak patrzeć,
co z Niego zrobiła
ludzka nienawiść,
starszyzna świątynna.

Żołnierze
siłą odciągnęli Maryję
ale ta chwila
była dla Niej
najwymowniejszym dowodem
matczynej miłości,
na tej ostatniej drodze,
bliskości
w cierpieniu Syna.

Jezus
 coraz wolniej
stawiał swe stopy,
chwiał się na nogach,
zaniepokojeni żołnierze
zmusili dostrzeżonego
wracającego z pola
 barczystego mężczyznę,
Szymona,
zmusili go do pomocy
Jezusowi
w wniesieniu krzyża.

Skorzystała
z tego momentu
Weronika,
podbiegła do Jezusa
chustą otarła
Mu twarz.
Wdzięczność okazał
jej Jezus
na chuście tej
pozostał
wizerunek Jego oblicza.

Im bliżej było
miejsca ukrzyżowania,
tym więcej ludzi
gromadziło się
na poboczach
drogi,
wśród nich byli
i szczerze Jezusowi
współczujący,
i płaczące niewiasty,
które usłyszały
co jest powodem tej męki,
„Nie płaczcie nade Mną,
ale nad…..”

Ilekroć razy
w życiu
doświadczamy
bólu, cierpienia,
tragicznego wydarzenia,
przedwczesnej śmierci,
dziecka,
bliskiej osoby,
doznawanej zawiści,
nienawiści,
niesłusznego podejrzenia,
posądzenia,
obmowy, oszczerstwa,
arogancji, pychy,
ośmieszania, lekceważenia
mówimy
o swojej męce,
o dźwiganiu krzyża,
o cierpieniach
 duszy i ciała,
o cierniach,
gwoździach
o krwawiących
serca ranach.

Jedynym ratunkiem
do przetrwania,
do uniesienia,
do dźwigania
tego krzyża jest wiara.

Patrz na Krzyż
na Chrystusa przybitego,
módl się i proś
niech doda Ci sił
do niesienia swego.

Wierz mi,
naprawdę trzeba
silnej,
bardzo silnej wiary,
kiedy niesprawiedliwości,
złośliwości,
zazdrości,
posądzeń, podejrzeń,
pomówień
doświadczamy.

Naprawdę
trzeba wiary,
silnej wiary,
kiedy dzieci
zostawiają samych,
rodziców,
starzejących się,
schorowanych.

Naprawdę
trzeba wiary,
silnej wiary,
by trwać
w społeczności wierzących,
a patrzeć
na pchanie się
do władzy,
chęci błyszczenia,
podkreślanie swej osoby,
swej rzekomej wiedzy,
znajomości problemów,
konfliktów
gdzieś powstałych,
poniewieranie innymi,
lekceważenie,
ośmieszanie
tylko dlatego,
że jest się określony czas
u władzy.

Naprawdę
trzeba wiary,
silnej wiary osobie
chorej,
samotnej, starej
na szpital,
na łóżko zdanej,
na obcych ludzi,
na ręce
w rękawiczkach,
zimne ich twarze,
bez współczucia,
nie wnikających
w doznania,
robią swoje,
wykonują pracę
bez rozczulania się,
bo inni czekają.
Bliscy
zapracowani,
czasu nie mają.

Naprawdę
trzeba wiary,
silnej wiary,
by patrzeć
na zły przykład,
gorszące zachowania
tych,
którzy na mocy
ślubów zakonnych, święceń
mają być nauczycielami,
i Chrystusa
świadkami.

Tylko silna wiara,
na Chrystusie oparta,
jest gwarancją ludziom wierzącym
do nieba dotarcia.

– – – – –

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *