Teściowie…
Tak chciał Stwórca,
miłość jest twórcza.
Chłopiec na dziewczynę,
dziewczyna na chłopca kuka.
Kawaler panny,
panna kawalera szuka.
Mężczyzna za kobietą,
kobieta za mężczyzną się ogląda.
Aż w końcu
jedno na drugie spogląda.
Ona w jego,
on w jej oczy,
serce zagląda.
Jeżeli on w niej,
ona w nim dojrzy coś,
co w sobie czuje,
na to wygląda,
że będą razem.
sobie przysięgną
przed ołtarzem,
na świadka swej wierności,
miłości, uczciwości
Boga przywołają.
On poda rękę jej,
ona jemu
by było łatwiej,
radośniej, milej, lżej,
z nich każdemu.
I tak,
jak chciał Stwórca,
miłość jego ku niej,
jej ku niemu,
staje się twórcza.
Nowym życiem owocuje.
Wtedy on ojcem,
ona matką.
on i ona to czuje.
Bo każde z nich
coś z siebie dało,
w niej się poczęło,
w niej rozwijało.
On był przy niej,
pilnował, osłaniał
i strzegł
by nic jego dziecku i jej,
żonie, matce
nie zagrażało.
I przyjdzie
radosny dzień
narodzin dziecięcia.
Radość ogarnie ją,
ogarnie jego
mając na swych rękach
Boga dar,
owoc swej miłości.
Poznaje jej urok i czar
bycia matką, bycia ojcem,
przez moc płodności.
Z radością patrzyć będą
na wzrastanie,
dorastanie dziecka.
Nie przypuszczali,
że tak szybko to się stanie,
że z maleństwa
we wózku, na rękach,
na kolanach,
trzymanego za rączkę,
niesionego na barana,
wyrośnie on,
wyrośnie ona
i zacznie chodzić
swoimi drogami.
Mieć wspólny język
z rówieśnikami,
rozumiejącymi się lepiej
niż z rodzicami.
Dla którego, której,
matka, ojciec,
zabezpieczeniem życia,
utrzymania,
dachu nad głową,
potrzeb zaspakajania.
To taki bank
z dużymi rezerwami,
celem pokrycia
kosztów zachcianek,
które tylko młodzi
wymyślić mogą.
Aż przychodzi dzień,
że on poszuka ją,
ona poszuka jego
i znajdzie taką,
znajdzie takiego,
która spodoba się jemu,
który spodoba się jej.
Miłość sobie wyznają.
Bez siebie żyć nie mogą
i pójdą razem przez życie,
drogą tą samą.
A wtedy ojciec,
wtedy matka
patrzą na siebie,
patrzą w lustro.
Zauważył on,
ona zauważyła
jak nie jedna zmarszczka
ich twarz ozdobiła.
To nie powód
do żalu nad czasem,
który upływa
bo szczęście dziecka,
jego mądre dorosłe życie,
pomyślny ożenek,
dobre zamążpójście
wynagradza obficie
trud rodzicielstwa
nie bacząc na dolegliwości,
których z wiekiem przybywa.
I tak pewnego dnia
ojciec teściem,
matka teściową zostaje.
Warunkiem zdrowej miłości
rodziców ku zamężnym,
żonatym dzieciom
tkwi w odległości
między
samodzielnymi dziećmi
a rodzicami.
Im dalej, tym lepiej
doświadczenie uczy.
bo nikt tak bardzo
jak teść, jak teściowa
potrafią dokuczyć.
Nie jedną piosenkę
ludzie śpiewają.
Nie jeden dowcip opowiadają,
nie jedną łatkę przyklejają
teściowej, teściowi za nos,
który wkładają
w nie swoje sprawy.
Choć ona o lasce,
on kulawy,
radzą, napominają,
nie bacząc na czasy,
które się zmieniają.
Sądzą, że na wszystkim
oni najlepiej się znają,
że wszystkiego zakosztowali.
Doświadczenia nabrali,
dlatego mogą
powiedzieć, pouczyć,
pospieszyć z przestrogą.
I tak teść, teściowa,
do swojego żonatego syna,
zamężnej córki się dobiera.
Zważywszy,
że jest to cztery pary
ludzkich rąk,
można tylko się domyśleć
jaki usłyszysz stąd głos.
Niezadowolonego syna,
niezadowolonej córki,
że teść, teściowa, rodzina,
wkłada swój nos
w nie swoje sprawy
broniąc swojego syna,
swojej córki,
drugą stronę obwinia.
Tak pojawia się na horyzoncie
burza z piorunami,
niesnaskami, kłótniami
wynikającymi z obrony
jednej ze stron
związanej rodzinnymi więzami,
z ojcem, matką, z teściami.
Powstaje zamęt
w małżeństwie syna, córki,
kiedy teść, teściowa
obwinia drugą stronę
a broni swą córkę,
swego syna.
I trzeba by powiedzieć
wara stąd.
Tak wygląda podstawowy
nie do wybaczenia błąd,
bo może zagrażać
trwałości małżeństwa
syna, córki,
a okazać się może
trudny do naprawienia.
Czytający te słowa
niech znów nie myśli,
że każdy teść
jest taki wredny,
że każda teściowa
taka wścibska.
Z doświadczenia wiesz,
ze są ludzie i ludziska.
Ludzie, którzy nie usną
jak nie zamącą.
Apetyt tracą
jak się nie wtrącą.
Też prawdą jest,
nie każda synowa,
nie każdy zięć
sobie na to pozwoli.
Bo stać jego, stać ją
by powiedzieć
teściowi, teściowej
stąd przecz.
Albo bardzo grzecznie
do teścia, do teściowej,
pobożne życzenie wypowie:
„Proszę pomodlić się za nas
by Bóg nam dopomógł
i w opiece swej
mieli nas nasi patronowie”.
Jest i teść i teściowa,
którzy ustrzegli się
i Bóg ich zachował od zaglądania
żonatemu synowi,
córce zamężnej
do ich problemów, i spraw,
dopóki ich nie poproszą,
do nich się nie zwrócą
po obopólnej zgodzie,
nie powiedzą słowa,
nie będą udzielać swych rad,
pamiętając początki
własnego małżeństwa,
kiedy nie chcieli
czyichś wkładanych rąk,
czyichś wchodzących nóg
w ich dusze, w ich serca.
Taką mądrość posiedli
z własnego życia.
Na niej nie zawiedli się
wiedząc,
że jest najlepszym sposobem
pokojowego współżycia
starych teściów
i małżeństw młodych.
Tak jak,
radością rodziców mieć dzieci
z własnymi rodzinami,
tak straszną jest rzeczą
gdy teściowie wtrącają się
W życie rodzinne,
małżeńskie swych dzieci
swymi uwagami.
– – – – –
Gdy jesteś
teściem, teściową,
strzeż się strzeż,
by nie grzeszyć
pomocą rzekomą.
– – – – –