Starość…

Boisz się starości,
z nią związanych chorób,
dolegliwości.
Zapominania,
gubienia,
niedowidzenia,
utykania,
niedosłyszenia.

Boisz się potrącania,
lekceważenia,
zawadzania,
wyśmiewania.

Boisz się niedołęstwa,
potrzeby pomocy,
próśb niespełnionych,
łez niewidzianych,
cierpień doznawanych.

Boisz się samotności,
siedzenia przy piecu,
w okno patrzenia,
czekając na bliskich
bez szans ich zobaczenia.

Boisz się chwili rozstania
z własnym domem,
miejscem zamieszkania,
gdy w trosce o twe zdrowie
oddadzą cię do szpitala.

Boisz się białego łóżka,
konieczności leżenia
bez możliwości zmiany pozycji,
swobody ruchów,
poruszenia.

Boisz się snu
ze spoconym ciałem,
bladą cerą,
zimnymi kończynami,
ustawionej przy łóżku
elektronicznej aparatury.
Wiszących worków,
rurek przeźroczystych,
narzędzi metalowych,
naczyń szklistych.

Boisz się w pampersach leżeć
z rurką w kroku,
sobie samemu śmierdzieć,
z marzeniami powrotu
do normalności w swym domu.

Boisz się czyjegoś grzebania
w miejscach intymnych,
ludzi w białych rękawiczkach
o sercach zimnych.

Boisz się dotyku
obcych ci rąk na swym ciele.
Wstydzisz się własnej nagości
gdy oczu wiele
wpatrując się szuka zmian
chorobą spowodowanych,
skuteczności leków
na różne sposoby podawanych.

Boisz się męczyć
swą chorobą,
leżeniem,
beznadziejnością
swych bliskich,
którzy bezradni
cierpią razem z tobą,
zatroskani, smutni,
pomóc nie mogą.

Patrzysz na czuwających
dniem i nocą,
czekających
na twe uzdrowienie i wstanie,
lub przygotowują się
na twój wieczny sen,
na rozstanie.

Boisz się wszystkiego
co ze starością związane.
To już wiem,
ale jeżeli masz w sobie wiarę
i trwasz w łasce Bożej
to jestem pewien,
że wszystkie te
możliwości przewidywane
nie przestraszą cię
nawet wtedy,
gdy któraś z nich zaistnieje
i tobie się przydarzy.

Bo wiara w Boga
daje przedziwną moc,
hart ducha,
wytrzymałość ciała.
Wspomnij na cierpiących,
do łóżka przykutych
a żarliwie się modlących
i jak wielka ich plejada.
Łaska sił dodaje
do znoszenia cierpienia.
Świadomość,
że mogą być ofiarowane
za żyjących bez Boga,
którym nie spieszno
w stronę nieba.

W twej starości,
cierpieniu,
chorobie,
osamotnieniu,
popatrz wzwyż,
na Krzyż.

Spójrz na Chrystusa
na Jego głowę
w cierniowej koronie,
oblicze krwią
i potem oblane,
oczy zamknięte,
policzki zapadłe,
wargi spuchnięte,
ciało w ranach całe.

Na jego ręce,
nogi
gwoździem przebite,
na Jego serce
włócznią otwarte,
głęboką w nim ranę.

Spójrz na Chrystusa
wiszącego,
ciężarem własnego ciała
męczarni dodaje,
rozrywa rany
gwoźdźmi zadane.

Nie usłyszysz skargi,
że doznaje niesprawiedliwości,
że młody,
silny, zdrowy,
a stał się niewygodny.
Usłyszysz modlitwę
o wybaczenie swym wrogom.
Zapamiętaj tę lekcję miłości.

Niech Chrystus,
na Krzyżu wiszący,
będzie ci siłą,
kiedy ty powalony chorobą,
przygnieciony starością,
będziesz sam cierpiącym.

– – – – –

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *