Pijących trzech…

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech
a każdy żłopie
co innego
i myśli,
że o tym nie wie nikt
choć smród
alkoholu
zionie z ust każdego.

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech
a każdy z nich
udaje trzeźwego
i myśli,
że o tym nie wie nikt
choć plączący się język
zdradza każdego.

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech,
każdy z nich
ma inny fach,
inne zajęcie
i każdy z nich
w innym czasie
ochotę picia ma
i inna flaszka nęci.

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech,
a każdy
w inny dzień pociąga
i każdy z nich myśli,
że o tym nie wie nikt
choć każdy z nich
z czerwonym nosem
na wstawionego wygląda.

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech,
każdy z nich
z inną posturą,
kiedy pijanych ich
widzą inni,
stwierdzają,
że stanowiska swego
są monstrum,
swej pozycji karykaturą.

Teść,
ojciec,
syn,
każdy z nich
swój trunek ma ulubiony,
który spija
po kryjomu
i bełkocząc
z oczkami święcącymi
chodzi po domu.

Teść
czystą spija,
w niej tylko gustuje
choć język po niej
mu się plącze,
gorzej widzi,
chwiejnie chodzi.
Głowa go nie boli,
może popijać
co dzień.

Ojciec
brandy pociąga
kulturalnie
z konikówki.
Nie wiele mu trzeba
by na jaw
prawda wyszła,
że ten szlachetny trunek
uderzył mu
do główki.

Syn
piwem się raczy
pijąc z gwinta
od rana do wieczora,
kto go zobaczy,
pojmie w mig
po jego gestach,
słowach,
że znowu,
Żywca,
Okocimia,
popijał
po kryjomu.

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech,
każdy z nich
wykształcony,
w wieku dojrzałym.
A każdy z nich
poza swym domem
z głodu by zdechł,
bo do pracy
nie skory.

Teść,
ojciec,
syn
pijących trzech,
każdy z nich pije
co innego,
każdy z nich
lekarstwa je
na dolegliwość swą,
która dopadła już
każdego.

Teść
z sercem ma kłopoty,
nieregularnie
mu bije,
do kontroli chodzi,
porady zasięga,
pastylki połyka
i dalej
z flaszki pociąga,
co jakiś czas pije.

Ojciec
swe dolegliwości ma,
jak mówi,
z wiekiem związane,
kłopotliwe o tyle,
bo w nocy trzeba wstać,
ma potrzebą
przerywane spanie.
Pogodził się
z tym tak,
jak nocą
blaskiem księżyca,
popijając zdrowo,
trunkiem się zachwyca.

Syn
po brzuchu się głaszcze,
w dołku go gniecie,
zgaga pali.
Przypisuje to
niestosownej diecie,
kuchnię gani
i na wszelkie to zło
w pół litrowej flaszce,
znajduje lekarstwo.

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech,
kiedy napici
pójdą spać
i w swe pielesze
się położą,
domownicy
ranka
będą niecierpliwie czekać,
czy wieczny sen
ich nie zmorzył.

Bo taki finał
może mieć
picie wódki,
brandy,
piwa,
może nagle pęknąć
życia nić
pijących trzech,
teścia,
ojca,
syna.

Bliscy na taką
ewentualność
każdemu z nich
klepsydrę ułożyli,
by podać
do wiadomości
ludziom im życzliwym,
że śmierć
mieli lekką
i się nie męczyli.

Wspominając zasługi,
dorobek życia,
nekrolog nie długi
brzmiał kojąco
każdemu.

Teściowi
co wódkę spija
i dolegliwości
ma sercowe,
idąc po schodach
ciężko sapie,
zważywszy
na jego trudności
z wiekiem związane,
w obawie,
że jego odejście
może przyjść
niespodziewanie,
przygotowali
takie pożegnanie:

Umarł w znieczuleniu,
w alkoholowym upojeniu.

Ojcu,
który brandy popija
i nią w stan upojenia
się wprawia,
ma swoje
schorzenia,
które tylko
przyspieszyć
śmierć mogą,
a ta,
może być nagła.

Szanując pijącego
wolność decydowania,
napis mieli
dla niego:

Jak chciał tak żył,
dużo palił, niemało pił.

Synowi,
któremu piwo smakuje
i jest mu powodem
zachwiania równowagi,
mętnych oczu,
bełkotliwej mowy
a dolegliwości
gastrologiczne miewa,
doświadcza
rąk drganie,
bliscy liczą się
z taką możliwością,
że któregoś dnia
nie wstanie.

Tego się lękali,
chcieli mu pomóc.
Nic nie wskórali
i z uznaniem
dla jego wiedzy
wdzięczni pozostali.
Za mądre porady,
za zwaśnionych jednanie,
a co wymyślili,
napisali:

Innym zawsze mądrze,
chętnie radził,
z samym sobą
sobie nie poradził.

Teść,
ojciec,
syn,
pijących trzech,
nie wiedzą
o klepsydrach
im przygotowanych.
Bo każdy
z domowników wie,
że jeszcze żyją
i może
przyjdzie czas,
kiedy nikogo z nich
już nigdy nikt
nie będzie
widział pijanym.

Tą nadzieją żyją,
tego oczekują,
tego się spodziewają.
Zważywszy na to,
Że z wykształconymi,
mądrymi,
ludźmi
z tytułami,
na stanowiskach
do czynienia mają.

I czasem
w prostym człowieku
rodzi się pytanie:
jak to się dzieje?
że tak łatwo
zacząć pić,
a tak trudne
z flaszką rozstanie.

Dlaczego?
pośród tych,
którzy za inteligentów,
mądrych,
wykształconych
się mają,
jak prosty
ze wsi chłop
chleją,
żłopią
i się upijają.

Zagadki
nie rozwiążesz
choćbyś chciał.
Na pewno
w tych
pijących trzech
i w każdym z nich
spostrzeżesz
w mig,
przyczyną
słaba wola
i być może
w genach
ciąg
do flaszki miał,
a mimo
wykształcenia
słucha
podszeptów
samego diabła.

– – – – –

I cały dowcip w tym,
że to nie teść,
ojciec,
syn,
a p i j ą c y c h
mężczyzn trzech
w różnym wieku
a każdy z nich
choć pije jak szewc,
pijaka widzi
w drugim człowieku.

– – – – –

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *