Imieniny
Świętego Franciszka

Pośród świętych
licznego grona
jest jeden, który żyjąc
między ludźmi
na tej ziemi,
miał twarz anioła.

Promieniował radością,
pogodą ducha, dobrocią,
łagodnością, życzliwością.
Takie wrażenie
odnosili ludzie,
którzy go spotykali,
z nim żyli, jego znali.

Od niego jak ze źródła
spokoju, pocieszenia
ile się dało czerpali.

Zwracał na siebie
szczególną uwagę
przez miłość do świata
jako daru Boga,
do wszystkiego czym Bóg
świat uposażył,
do całej przyrody
a szczególnie
czym Stwórca Bóg
człowieka obdarzył.

Dzieła Boże
były mu siostrami,
braćmi zwierzęta.
Kochał je wszystkie
i życzliwością darzył.
Z nimi rozmawiał,
a one go słuchały.
Ludzie się dziwili,
one wdzięczne,
łagodnością, potulnością
się odwdzięczały.

To Święty
Franciszek z Asyżu,
który wyjątkową
sympatią darzył
zwierzaki, ptaki,
zwierzaczki, ptaszki,
na wolności,
na smyczy, w klatce.

Nie groźne mu były
dzikie zwierzęta
choć kły miały,
zęby szczerzyły,
pazury napinały.
Wilki, koty,
psy, kocięta,
rogate bydlęta
z włochatymi ogonami,
grzywą, kopytami.

I zgodnie
miłośnicy zwierząt uznali,
że jak człowiek rozumny
Boga chwali,
tak zwierzęta
od Boga Stwórcy
życie otrzymały
i ładnie by było
gdyby na swój sposób
w dzień Św. Franciszka
kochającego zwierzaki
razem się zeszły,
wspólnie spotkały
i jak mogą
tak Bogu za życie
podziękowały.

Opiekunowie zwierząt
się skrzyknęli,
inicjatywę przeforsowali,
decyzję podjęli,
zgodę otrzymali.
Jest dzień
jeden w roku,
czwartego października
św. Franciszka z Asyżu
w liturgii wspomnienie,
czyli dzień
imienin świętego
zwierzęta kochającego.

Opiekun zwierzątka
czeka na ten dzień,
a każdy zwierzaczek
ulubieniec człowieka
cieszy się zeń.
I piesek i psisko,
kotek rasowy,
kot przybłęda,
kot dachowy,
żółw błotnisty,
chomik kolorowy,
i ptaszek śpiewający,
duży, mały,
z dziobem prostym,
zagiętym
bajecznie upstrzony,
ostrożny, czujny,
w klatce uwięziony.
A powodem radości tej
specjalne zaproszenie
do udziału
we Mszy świętej,
w nabożeństwie
z kazaniem,
z pokropieniem
wodą święconą
by każdy z nich
zadowolony był,
że stworzył go Bóg
a człowiek zapewnia mu
pełną miskę
karmą kupioną.

By szczekaniem
ostrzegał,
gości zapowiadał.
Miauczeniem
swe życzenie wyrażał.
Kolorami cieszył,
śpiewem radość sprawiał.

By był wiernym
przyjacielem człowieka,
przyjaźnie spozierał,
ciepłem swego ciała
opiekuna ogrzewał.

Radzę iść
w dzień Imienin
świętego Franciszka
na taką mszę polową,
a zwierzątka przyprowadzone
swym wyglądem, fryzurą,
ubiorem, wystrojem,
zadziwić mogą.

Głośniejszym od celebransa,
franciszkańskiego kaznodziei
są zwierząt głosy,
bo dla nich
to jedyna szansa
przy takim spotkaniu
dać wyraz swej radości,
swemu zadowoleniu
i spotkać przyjaciela
w odświętnym odzieniu.
Napatrzyć się na siebie
z chęcią zbliżenia,
ale krótka smycz
w rękach właściciela
nie do pokonania,
stwarza utrudnienia.

A one jak mogą
o swej obecności znać dają,
sobie właściwym głosem
siebie przyzywają,
do siebie gruchoczą.
Ich opiekunowie przekonani,
że w ten sposób Boga chwalą.

Wychodzi im to znakomicie
I do uszu człowieka dociera
donośne wycie, szczekanie,
miauczenie, świergotanie,
ptasie śpiewanie.

I radzę
Bacznie spozierać w dół,
bo uczesany
z kokardą piesek
może szukać,
obwąchiwać nogi
by przykucnąć,
swoją unieść w górę
i spokojnie się wysiusiać.
Patrz uważnie,
przyjrzyj się dokładnie
na to towarzystwo
nakarmione, odżywione,
wykąpane, uczesane,
przyozdobione.

Do głowy
chyba ci przyszło
widząc ich właścicieli,
że sobie od ust odejmują
a o zwierzątka swe dbają.
Pieniędzy nie żałują,
bo ich policzki zapadnięte,
a zwierzątek pulchne,
brzuszki pełne,
nakarmione do syta,
wyglądają jak wzdęte.

Cieszyć się wypada,
że nabywając
gada czy płaza,
kota czy psa,
chomika czy ptaszka
o niego się troszczą,
o niego dbają,
bo tego uczciwość
i sprawiedliwość wymaga.

Ale też zapewne
widząc te zwierzaki
odniesiesz wrażenie,
że więcej
na zwierzątka wydają
niż na swoje wyżywienie.
Bardzo o nie dbają.
A dowody tej troski,
podczas spacerów
na chodnikach
ulic zostawiają.

I bywa, że właściciel
do zwierzęcia mówi,
ale uwag
pod jego adresem nie lubi.
Choć właściciel zwierzątka
ma opinię
niecierpliwego człowieka,
ale gdy jego pupil się załatwia,
cierpliwie do końca czeka.

I człowiek
w piesku ma przyjaciela.
Do niego mówi,
pieści, głaska, hołubi,
a na bliźnich szczeka.

I może dobrze,
że jest taki dzień,
w który pani,
pan przyjdzie
ze swym zwierzaczkiem
na modlitewne spotkanie
i dowie się weń,
że wcale to nie znaczy,
że święty ten,
kto w domu ma zwierzaka
bo kocha stworzenie boże.

Ale mając zwierzątko
ma przypominać mu,
że sam jest dziełem Boga
i jak wiernym,
posłusznym piesek jest
swemu właścicielowi,
tak człowiek niech wie,
że posłuszeństwo
i wierność Bogu
to jedyna droga.

Czyli z tego,
taki morał wynika.
Zdarza się,
że rozumny człowiek
na punkcie zwierzęcia
dostaje bzika.

Przez drogie utrzymanie,
pieniądze zbytecznie wydaje.
Przez nieracjonalne
rzekome dbanie,
ze zwierzęcia robi pajaca.
Na śmieszność się naraża,
nienormalność zdradza.

Przez drogie
zabiegi kosmetyczne
zwierzęcia pozbawia
właściwego mu wyglądu,
a przez to sprawia,
że jego pomysły idiotyczne
o śmiech ludzi przyprawia.

Trzymając
w domu zwierzęcia,
zwierzątko,
płaza, ptaka,
właściciel niech pamięta,
że zwierzęciu pozorne
zadowolenie sprawia.

Dla zwierzęcia dom,
to zawsze pułapka.
Za dawany wikt
pozbawione jest wolności,
której wyrazem kaganiec,
smycz, obroża, klatka.

I jeżeli już
właściciele kotów, psów
i innych zwierząt
trzymanych w domu,
św. Franciszka
tak kochają,
cenią, lubią za to,
że on Święty
bardzo kochał
wszystkie zwierzęta,
to niech przede wszystkim
jedno zapamiętają,
że Święty Franciszek
karmił ich tym,
co jemu
po posiłku zostało
i nie brał ich do domu
gdzie się mieszkało,
bo Stwórca im dał
takie okrycie,
które ze zmianą pór roku
będzie się zmieniało.

Szamponami
sierści nie mył,
w pachnących mydłach
nie kąpał,
nie spryskiwał sprejami.
Od tego była przyroda,
strumień, rzeka.
deszcz jak masaż
swymi strugami.

Do fryzjera nie prowadził,
ogona, uszu nie przycinał,
bo miały mieć wygląd taki,
jakimi Bóg ich stworzył.

Tak rzekomo pobożny człowiek
właściciel zwierzątka,
przy tak upstrzonym zwierzaczku
na świra wygląda.

Przychodzi
w dzień Św. Franciszka
ze swym zwierzątkiem
w klatce,
na ręku, na smyczy,
a święty patrzy
na te dziwolągi
i tylko on tych zwierząt
skargi słyszy.

Ptaszki,
które św. Franciszkowi
z ręki pokarm brały,
ku jego uciesze
na ramionach siadały
z żalem mu wyznają,
że u ludzi,
w ich mieszkaniach,
w domach,
jak w więzieniu,
w klatkach je trzymają.

Każdy z nich
chciałby wolności,
z klatki wyfrunąć,
wrócić do kraju,
z którego pochodzi.
Samemu
pokarmu poszukać
a nie jeść coś
pokarmopodobnego,
wymyślonego przez ludzi.

Śmieje się z ptaszków
wilk, tygrys,
lew, pantera,
że człowiek im spokój daje,
bo potrafią ryknąć,
pazurem zahaczyć,
kłami dosięgnąć,
zwinnością przestraszyć.

A święty Franciszek
ulubieniec zwierzaczków
patrzy z nieba,
kiwa głową,
co też ludzie
wymyślić potrafią
i zrobić mogą.

Co się to wśród ludzi
współcześnie podziało,
zwierzaczka, ptaszka,
w domu się zachciało.
I nuci sobie pod nosem,
znaną i nam piosenkę:

Bracia źle teraz,
dawniej lepiej bywało.

– – – – –

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *