Stworzenie człowieka…

Księgę Pisma Świętego
weź do ręki
i czytaj uważnie,
co napisano w Księdze Rodzaju
o twoim początku,
o ślicznym miejscu
przeznaczonym dla ciebie,
o Edenie, o raju.
Jak stworzył Bóg
ten świat cały,
zadał sobie trud
byś miał teren przygotowany.

A stwarzając wypowiadał
tylko jedno słowo:
„Niech się stanie”
i wszystko po kolei się stawało
tak jak Stwórca chciał
a stworzył tych dzieł nie mało.

Firmament z księżycem,
słońcem, gwiazdami.
Przestworza z ptakami,
ziemię ze zwierzętami,
gadami, płazami.
Wodę, jeziora,
rzeki, morza,
oceany z rybami.

Jedno dzieło stworzenia
wymagało pracy rąk,
rękodzieła.

Tak Bóg
stwarzając człowieka,
czynił to własnymi rękami
a trzeba było sztuki nie małej,
bo glina kruchym materiałem.
To ślad w dziele Boskich rąk
w człowieku pozostawi,
bo człowiek w postanowieniach,
w uczuciach,
okaże się w przyszłości
zmiennym, niestałym.

Tylko takie tworzywo
wielkie możliwości dawało
kształtowania jego ciała
tak by wzrok przyciągało.
Bo miało podziw wzbudzać,
mieć duszę nieśmiertelną
i oprócz czynności poruszania
jeszcze myśleć, mówić,
czuć, pragnąć, będzie musiało,

Rodzi się pytanie?
Od czego Stwórca zaczął?
Chyba logicznie
jak na Stwórcę przystało
na solidnym fundamencie.
A więc Bóg
rozpoczął lepić człowieka z gliny,
od jego solidnych nóg.

To nieco czasu zabrało.
Nie dość, że w rozmiarach długie,
w formowaniu wysokie,
w konstrukcji masywne,
bo dźwigać będą całe ciało,
to jeszcze schło pomału.
Ale też to Stwórcy pozwalało
przemyśleć dalszy plan działania.
Bo wiele części do zamontowania.

Kiedy te dwie oddzielne
nogi jak kolumny
stuknięte, opukane,
twarde się okazały,
Stwórca uradowany
wziął się do dalszego tworzenia,
bo te już na kość wyschnięte
oparte o drzewo stały.

Aniołowie patrzą, podglądają
jak ręce Stwórcy glinę ugniatają
tworząc różne części,
które na sklejenie trochę poczekają.
Patrzą uważnie,
z zachwytem stwierdzają,
że to naprawdę udane,
ale jak?
to będzie nazwane się zastanawiają.

Gliny sporo
Stwórca przygotował.
Dwie oddzielne nogi postawił
i na nich zaczął konstruować
masywny, ku górze
rozszerzający się korpus człowieka.

Słońcu przykazał
by za mocno nie grzało,
wiatrowi by umiarkowanie dmuchało,
wszystko schło stopniowo,
by potem nie pękało.
Lepiej pomału,
bo trzeba było czasu na przemyślenia
by korpus wypełnić różnymi częściami,
które by zapewniły
poprawne funkcjonowanie
i utrzymywanie przy życiu
to dzieło stworzenia.

I rozpoczął pracę skomplikowaną
wkładając rurki, rureczki,
grube, cieńkie jak niteczki
i postanowił,
że niektóre części będą widać,
inne w ukryciu
a wszystkie łatwe w użyciu.

I tak powoli, dokładnie,
bardzo starannie
umieszczał po kolei
różnych kształtów,
rozmiarów organy.
I jedno szczególnie
okazało się skomplikowane,
pompa ssąco tłocząca,
serce, mające za zadanie
podtrzymywanie życia
przez równomierne
po całym korpusie
życiodajnego płynu,
krwi rozprowadzanie.

W bezpieczne miejsce
Stwórca go wsadził,
za żeber kratkami
by go nie uszkodzić
tak łatwo własnymi rękami.
Ale też
by łatwo było sprawdzić
czy stuka? czy bije?
przy dotknięciu,
przyłożeniu ucha.

Stwórca z siebie zadowolony,
bo serce wygląda ładnie,
w kształcie zgrabne,
z czego potem inni skorzystają.
Przypisywać mu będą
rozkoszne rzeczy,
wzniosłe uczucia,
gorące pragnienia,
„miłością”
to pięknie nazywają.

A krew, którą serce
rozprowadza równomiernie
przez komory z zaworami,
rury, rureczki
zrobione misternie,
trzeba będzie czyścić i magazynować.
Wziął się do pracy
nowego narządu od nowa
i wyszła z boskich rąk
nieforemna, miękka,
ciemnawa wątroba.

Stwórca odsapnął,
podumał i w rękach już
następny organ kształtował.
Miał on być
wyjątkowo odporny.
Człowiek by żyć
musi pokarm przyjmować
i tak uformował
usta jako początek,
przełyk,
potem kawał rury dopasował
wchodzącej w worek,
w pozycji poziomej
umiejscowił żołądek.
By organizm mógł funkcjonować
będzie musiał pić,
ale i płyny filtrować
i tak dwie zgrabne,
w kształcie ładne nereczki
postanowił Stwórca zamontować
w miejsce bezpieczne
by człowiek sam nie mógł
przy nich manipulować
bo bardzo delikatne
a ważne dla życia,
to jednak w takiej odległości
by się mógł pogłaskać,
podrapać, pomasować,
stworzy możliwości.
Z każdej z nich
długimi przewodami
będzie wydalane to,
co już zbyteczne dla całości
w specjalnym o obłym
zbiorniku przechowywane.
Wszystko Stwórca połączył rurkami,
żyłami, nerwami, tętnicami.

Zadowolony sam z siebie,
jak dotąd nieźle idzie,
i sam ma zdanie,
że wygląda to ładnie.
Klei wszystko zgodnie z planem,
bardzo dokładnie.

Jeszcze pozostał problem ważny
do rozwiązania.
Potrzebny narząd do oddychania.
By powietrze chłonąć,
wdychać, wziąć z niego,
co potrzebne do życia,
resztę wydmuchać.
Jako dzieło Stwórcy rąk
ukazały się dwa płaty płuc,
które kształtem zadawalały.

Jak na razie dość, pomyślał Bóg.
Trzeba dalsze działanie
dobrze przemyśleć by znów
wziąć się do dalszego dzieła.

Wiele już poszło gliny.
Patrzy Stwórca na aniołów,
na ich dziwne miny.
A oni cierpliwie czekają
na tę górną część,
którą też mają,
obdarzoną różnymi zdolnościami,
funkcjami.
Głową ją nazywają.

Ta część
wyjątkowej i wielkiej
precyzji wymaga.
Najpierw proporcjonalna wielkość
w stosunku do całości
w kształcie owalu,
z dodatkami z przodu,
po bokach.
Trzeba namysłu
i robić to pomału.

Bo sam fakt,
by mogło to dzieło
rąk boskich myśleć,
widzieć, słuchać,
mówić, wąchać, połykać,
trzeba się natrudzić.

Do najważniejszej
części człowieka,
głowy,
centrum dowodzenia,
potrzebował innej,
bardziej delikatnej gliny.
Jej znalezienie
aniołom powierzył
nie bacząc na to utrudnienie,
że musi być wyjątkowa
to jednak poszukali.
A ze względu na kolor,
już potem,
po umieszczeniu w głowie
szarymi komórkami nazwali.

Stwórcy plan
okazał się dokładny,
opracowany starannie.
Bo gdy po kolei
wszystko montował,
to wkładał,
to na zewnątrz zostawiał
widok był tego ładny,
miłe wrażenie sprawiał.
W dołkach oczy
przysłonięte powiekami
jak dwa okienka z firankami.
Niżej nos
z dwoma dziurkami.
Przydatne się okażą,
będą kominami.
Usta mięsiste
z solidnymi wargami
i po bokach głowy
narząd skomplikowany
do dźwięków wychwytywania.
Taka antena satelitarna,
uchem nazwana.

Nieco podumał
i po lewej i prawej stronie
masywnego korpusu,
umocował już wyschnięte
dwie długie ręce
zakończone dłoniami
a każda z nich
z pięcioma palcami.

Dzieło skończone,
trzeba trochę poczekać.
O drzewo oparte
podziw aniołów wzbudzało.
W kształcie piękne,
w wielkości proporcjonalnej.
Wiedzieli dobrze,
że Stwórca natrudził się nie mało.
Patrzą z podziwem na wszystkie
po kolei części zamontowane.
Nie wystarczyło im wcale
tylko patrzeć.
Podeszli,
rękami po korpusie wodzą,
z lubością dotykają,
niemal zazdroszczą,
że sami niektórych nie posiadają.
Bo jedne miękkie, inne twarde,
jedno mniejsze, inne większe,
to w poziomie, a to w pionie,
jedno wisi, inne leży.
Pracę Stwórca dokładnie wykonał,
mówiąc krótko: jak należy.

Aniołowie,
którzy z zachwytem spoglądali,
wyjaśnienie odnośnie każdej
z tych części otrzymali.

I począł Stwórca Bóg
im przypominać, że są duchami.
Im nie potrzeba tego wszystkiego
w co wyposażył ciało człowieka,
a które by mogło
poprawnie funkcjonować
musiał wiele narządów
różnych w kształcie, wielkości,
o różnym działaniu zamontować.

Ze zrozumieniem aniołowie
to wyjaśnienie przyjęli
i pomyśleli sobie,
a co się stanie?
jak któryś z narządów
z czasem zawiedzie,
nie sprosta potrzebie,
coś zakłóci jego działanie.
Woleli o tym nie myśleć.
Orzekli zgodnie,
nie ma jak nam w niebie.
Nic się nie psuje,
poprawnie wszystko funkcjonuje.

Stwórca dostrzega
zamyślenie aniołów
i zapowiada
by dobrze się patrzyli.
Oni wszyscy razem się zeszli,
wzrok w tym dzieli utkwili
a Stwórca wstał,
podszedł blisko
tak, że na odległość ręki miał
swe dzieło.
W niego dmuchnął z całych sił
i tym swego ducha tchnął.

Aniołowie
okrzyk radości wydali.
Patrzyli ciesząc się
Stwórcy klaskali.
A to, co przed chwilą
posągiem było, nagle ożyło
i też klaszcze w dłonie.
W ten sposób chwali Stwórcę,
dziękuje Bogu za życie swoje.

Przycisnął go Stwórca
do swej piersi,
z radością wyjawił
dlaczego? go stworzył
i pokazał mu miejsce,
które dla niego przygotował.
Tym radość mu sprawił.
Wszystkie zwierzęta
kołem go otoczyły.
Będzie im panem,
mają go słuchać.
Ptaki się zleciały,
to patrzyły, to śpiewały,
że ładny przyznały.
Stwórca mu powiedział,
że został z gliny zrobiony,
dlatego ma imię ADAM.
Tym nie był zdziwiony,
że ziemia tworzywo
na niego dała,
bo przez to dowiedział się
w czym tkwi?
jego imienia tajemnica cała.

Cudownie miało być
a tak nie było.
Patrzył na zwierzęta
i nie spotkał wśród nich
ani jednego
do siebie podobnego.
Ani porozmawiać,
poopowiadać,
snuć plany na przyszłość.
W prawdzie
mógł zwierzęta pogłaskać,
ale to nie wszystko.
Wolałby to czynić wobec kogoś
podobnego ciałem sobie.
I tak zaczęła się tęsknota
za drugim człowiekiem,
która wynikła z potrzeby serca,
a powstała w głowie.

I Stwórca Bóg
dostrzegł Adama zakłopotanie.
Podumał, pomyślał,
doszedł do wniosku,
że to całkiem mądre rozumowanie.
Bo przecież nie będzie kleił
każdego człowieka oddzielnie.
Jak by był jeszcze jeden
troszkę inaczej wyposażony,
to już ludzie dawaliby życie sami,
a Stwórca zostawiłby sobie
tchnięcie swego ducha,
co sprawdziło się na Adamie.

Brawo, Brawo,
Powiedział Bóg do Adama.
Szare komórki
egzamin na medal zdały
i podsunęły Stwórcy
dalszy plan działania.

Choć gliny Stwórca miał dość,
nie chciał
do swych rąk więcej brać
bo je brudzą,
schnie rozmaicie,
trudności z nią wiele
a Boga Wszechmocnego
na coś prostszego stać.
Przecież wystarczy jako materiał
z Adama maleńka kość,
którą trzeba wziąć
ale tak, by tego nie czuł
jak ją będzie brał,
najlepiej w czasie snu,
kiedy Adam będzie spał.

I tak postąpił Bóg.
Sprawił,
że Adam twardo spał,
ani nie poczuł, ani drgnął,
jak ułamał od żeber kość twardą
i chyba pośpiechem
można wytłumaczyć fakt,
że to na ciele tak jego,
jak i w przyszłości innych
pozostawi trwały ślad.
Ta wyjęta kość
słowem stwórczym Boga
ciałem się przyodziała.
Adama zbudzonego
w zdumienie wprawiła,
zachwycała.

Od razu zauważył
różnicę w wyglądzie
i domyślił się w mig jej celowości.
Tak był widokiem,
kształtem zauroczony,
że nawet nie narzekał
na brakujący,
a wyjęty kawałek kości.

Stwórca pomny na zadanie
jakie ma do spełnienia,
co nie uszło Adama uwagi,
nadanie jej imienia
sobie zostawił,
a brzmi; EWA.
Krótkie, łatwe
przez wszystkie nacje
do wymówienia.
Ale dał je, dlatego,
bo ma związek
z czynnością rodzenia.
Zdolność ta
dana w kobiece ciało
podziw budzi.
A ona pierwsza,
od kiedy pocznie w swym łonie
stanie się matką
pierwszego swego dziecka.
Przez ten fakt
stanie się matką
wszystkich ludzi.

Spodobało się to imię Adamowi,
powtórzył je parę razy
by zapamiętać,
a kiedy będzie chciał
czule je wymówić,
nie przekręcać.
A ona słysząc je zadowolona
powie mu,
nie musisz używać imienia,
mów do mnie; „ kochana”,
tak chciał Bóg,
jam twoja żona.

Przypadło do gustu Adamowi
takie powiedzenie
i od siebie
jeszcze doda gest,
znak czułości.
Ona będzie w siódmym niebie,
a on mężczyzna
pełen szczęścia i radości,
że Bóg
wyczucie przedziwne miał
i mu dał
tak urocze możliwości
obdarzać i doznawać owocu miłości.

Nie mnie mówić
jak na siebie spoglądali.
Patrzyli,
sobie przyglądali.
Jak wodzili wzrokiem
po całym ciele,
od włosów na głowie
do stóp.
Jak rękami
czułość sobie okazywali,
przylgnąwszy czołami
swych głów,
z rozpalonymi źrenicami
patrzyli na siebie
i tak trwali bez słów.
bo mogłyby zepsuć
to, co czuli,
czego doznawali.
Przez Stwórcę
obdarzeni ciałem
z jego zmysłami.

Patrzył na nich Bóg
i radość Go ogarnęła,
że pośród tych ludzi dwojga
miłość się poczęła.
Stwórca wiedział,
że jej i tylko jej będzie potrzeba
by już sami przekazywali życie
by każda istota ludzka
z dwojga ciał
początek wzięła.

Co za cudowny plan
ziścił Bóg.
W ciało ludzkie
jak w drogocenny dzban
włożył takie możliwości,
umiejętności,
wiedzę, zdolności,
by oni korzystali z tych darów
w harmonii z otoczeniem,
we wzajemnej zgodzie,
z poszanowaniem swej godności
tworzyli trwały związek
oparty na miłości.

Ale otaczający ich świat,
raj im ofiarowany,
który miał zapewnić wszystko,
co z życiem ich związane
miał dla nich z woli Stwórcy
pewne ograniczenie.
Nie wolno im było
z jednego drzewa
wskazanego przez Stwórcę
owoców spożywać,
których wiele na innych mają,
z tego zakazano im zrywać
choć pięknie wyglądają.

I ten moment w mądrość
przetrwałą do dziś zaowocuje
to, co zakazane nęci,
lepiej smakuje.

I tak się stało w raju.
Szatan z zazdrości,
czym obdarzył ich Bóg,
drążył ostrożnie,
przewrotnie,
pomału.
W rozmowie z niewiastą
wykaże się inteligencją nie małą.
Rozbudzi w niej zazdrość,
ambicję by być mądrzejszym
niż się jest
i już tylko pozostało
posłuchać kusiciela,
zamiast powiedzieć idź precz.

I największe nieszczęście
jakie mogło się zdarzyć się stało.
Wdziękiem rozmówcy urzeczona,
sposobem rozmowy oczarowana
została przekonana,
że będą mądrzy jak Bóg,
i owoc zerwała.

Z Adamem go dzieliła
i wynikło to,
co w konsekwencji
przez przekazywanie życia
jest udziałem każdego człowieka.
Grzech, zło,
namiętności, pożądliwości
znać o sobie dały.
Jak burza w ciele się zrywają,
tak się rozszalały,
że odtąd człowiek
choć wie, co dobro, czyni zło.
Więc powiedz, zawinił, kto?

Odpowiedź znamy.
Choć palcem na Ewę wskazujemy
sami się babramy.
Bo od pierwszego
nieposłuszeństwa Bogu
pozostanie tak,
że każdy grzech ma dla człowieka
przedziwny smak
i on stanie się wabikiem,
przynętą, zachętą człowiekowi.
Jeżeli ktoś kuszony
nie oprze się grzechowi
to pozostanie
niewdzięcznym wobec Stwórcy.
Z utraconym rajem,
zaprzepaszczonym szczęściem,
z wyrzutem sumienia,
z duszy niepokojem,
z mętnym wzrokiem,
opłakanym swym stanem,
smętnym widokiem.
Zamknął sobie
bramy nieba.
I mimo że Bóg
w gniewnym odruchu,
za karę pierwszych ludzi
z raju wyrzucił,
to jednak po namyśle wrócił
z żalu, z litości, z miłości
ku człowiekowi
z zamiarem naprawy jego losu.
Nie stanie się to od razu,
jakiś czas poczeka
aż Boży plan zbawienie człowieka
będzie realizowany
przez Syna Bożego,
który posłany ludziom
będzie nauczycielem,
cudotwórcą, zbawicielem.
I dopiero przez ofiarę
z własnego życia
przywróci człowiekowi
możliwość osiągnięcia zbawienia,
nadzieję wiecznego szczęścia.

Tak Bóg
upadłemu człowiekowi
podał swą ojcowską dłoń,
przyszedł z pomocą.
By jak niegrzecznemu dziecku,
marnotrawnemu synowi,
podać skuteczne środki
i zachęcić doń.
Dzięki wolnej swej woli
może przyjąć
ofiarowaną miłość Ojca,
albo odwrócić od Niego
swą głowę, swą skroń.

Człowiek będzie musiał
sam zadecydować
na czym? mu zależy.
Czy żyć tak, jak wygodniej,
czy tak, by Bogu się podobać.
A znaczy to nakazom Boga
wierności dochować.

Taką rzeczywistość mamy,
takiej jako ludzie doświadczamy.
Życie w ciele jako kobieta,
jako mężczyzna.
Staje się to powodem radości,
szczęścia,
zadowolenia, miłości.
Ale też przysparza
kłopotów wiele.
Bo w ciele ludzkim
tkwi pożądliwość ciała,
pycha żywota,
żądza pieniądza.

Ale to nie powód by narzekać,
że człowiek
z ludzkim swym ciałem
to, choć Boży twór, to nieudany.
Wiesz, że tak nie jest.
Bo choć nie rodzi się świętym,
a ma nim być,
ma do niej dążyć
bo ma być jako dziecko Boże,
święty i doskonały.

I dobrze wiesz,
że choć żądze tobą targają,
namiętności szaleją,
ciągoty do zła
i w wierzącym powstają,
to w głowę ludzką z wielką precyzją
szare komórki Stwórca ci włożył,
a ty psiocząc na swój los
możeś z nich jeszcze nie skorzystał,
jeszcze je nie uruchomił?
i do logicznego, rozumnego,
z wiarą zgodnego
a więc poprawnego
działania nie skłonił?

Więc masz
powodów do radości wiele.
żyjesz jako człowiek
w ludzkim ciele.
Bądź z niego zadowolony
i niech ten boży dar
napawa cię szczęściem,
że kogoś takiego spotkałeś,
którego całym
swym ludzkim sercem
szczerze pokochałeś.
Niech napawa cię dumą,
że sam ciesząc się życiem,
nowemu życiu początek dałeś.

– – – – –

Mądrze żyj
i w życiu swym postępuj tak,
by Bóg za swe dzieło
nie musiał się wstydzić,
aniołowie płakać,
a szatan z tego,
co Boże, szydzić.

jacek

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *