Powstanie z martwych
Zapewne chodzi ci po głowie
zagadkowe pytanie.
Jak będzie wyglądało?
powstanie z martwych,
ciała zmartwychpowstanie?
Tym, co wiem się dzielę.
Mam nadzieję,
że zanim to wszystko
doświadczysz na sobie
będzie ci motywacją
do życia z Bogiem
by osiągnąć
za wieczności progiem
to, co Chrystus wysłużył tobie,
a jako marzenie o szczęściu
nosisz i kryjesz w sobie.
Stanie się to w ostatni dzień
tego widzialnego świata,
na którym żyjemy
przez określony czas,
a czasem ku zdziwieniu innych
przez długie lata
pośród ludzi bliskich i kochanych.
Nieprzyjaznych i nielubianych.
Z wieloma
problemami własnymi
przez samego siebie
spowodowanymi
i tymi wszystkimi,
które z czasem i upływem lat
niespodziewanie spadają.
Kaleczą ludzi,
ranią serca, ból zadają.
A człowiek za szczęściem,
powodzeniem jak za tęczą
i obłokiem na niebie się ugania.
Za pieniądzem,
którego zawsze za mało
a okazji i potrzeb mnóstwo
do ich wydawania.
I w ten pierwszy dzień
nowej rzeczywistości,
dzień początku wieczności,
w którym zmarli będą budzeni
głosem anielskich trąb,
w które aniołowie
co sił będą dmuchać i dąć
głośno, donośnie
tak długo i radośnie
by dotarł do wszystkich.
Do tych,
co już całe wieki
snem śmierci śpią
by usłyszeli
i do wstawania się wzięli.
Kości razem pozbierali,
ciała nabrali,
otrząsnęli się z prochu, z ziemi,
bo do pokonania
przestrzeń przed nimi.
Ich miejsca spoczynku,
ciężkie grobowce,
ziemne mogiły,
które w swych trzewiach
ludzkie szczątki kryły,
na donośne dźwięki trąb
drgają, pękają,
rozsypują, rozlatują,
a z nich postacie
jasne, świetlane,
wychodzą, wzlatują
ku górze się wznoszą,
ku niebu wzbijają.
Mnóstwo, istny tłum,
który coraz bardziej gęstnieje
w jednym kierunku zmierza,
ku światłu pełnym nadziei.
Ale, nie ta ogromna ilość
dziwi i zastanawia
tylko zwinność tych postaci
w zdumienie wprawia.
Przecież
w różnym wieku umierali,
dziesiątki lat dożywali,
obecnie tacy szybcy,
wszyscy odmłodniali.
A teraz proszę czytaj
powoli, dokładnie,
bo to każdego z nas spotka
i ciebie także dopadnie.
Więc piszę
jak brat dla brata,
potraktuj to proszę
jako dobre, prawdziwe,
rzetelne, wiarygodne
prawdy dotyczące
tamtego, drugiego świata.
Bardzo Ci się przydadzą,
bo może należysz do tych,
którzy słowom Chrystusa
nie za bardzo wierzą,
a byłoby już bardzo źle
jeśli je lekceważą.
Fakt zbudzenia ze śmierci,
z martwych powstania
jest powodem radości,
że nawet podeszły wiekiem
staje się nowym człowiekiem.
Choć sędziwych lat dożył,
a jak młodzian się obudził.
Jak się to dziwnie podziało,
trochę, czy sporo lat,
czy tylko niedługi czas
w grobowcu, w ziemi
a tak korzystnie wpływa,
wszyscy odmienieni.
Kulawego, utykającego,
w grób martwego włożyli,
a teraz rześki i gibki,
zwinny, szybki
jak w młodości bywało.
Istna radość,
że nadszedł ten dzień,
w którym się zmartwychwstało.
Jak bardzo a bardzo
by lustro się przydało
by sobie się napatrzyć,
Swym bliskim
z bliska się przypatrzyć,
którzy narzekali,
że tacy schorowani,
co z nimi teraz się podziało.
To, co zobaczyłem zdumiewało,
wszelkie oczekiwania,
nadzieje przewyższało.
Bo to, co się z nami stało
nikomu się nawet nie marzyło
wszak stanowiło tajemnicę
tego dnia, którego się doczekało.
I nadszedł
moment najpiękniejszy,
przez wszystkich oczekiwany.
Jeden
w drugiego się wpatruje
przenikliwym wzrokiem
by spotkać swych bliskich
kochających i kochanych.
Rodzice
swych dzieci wypatrują,
dookoła szukają.
Dzieci
rodziców swych spotykają,
obejmują, całują, ściskają.
Małżonkowie widząc siebie,
ku sobie ręce wyciągają.
Wszyscy się spostrzegli,
że tak korzystnie się odmienili,
czym kłopotów przysporzyli
sobie, swym bliskim
i znajomym wszystkim
by siebie nawzajem rozpoznać,
by znów cieszyć się razem sobą.
Ty mną, a ja tobą.
I słyszę ktoś woła.
Myślałem, że to głos anioła
a to mego współbrata,
którego nie poznałem
bo jako łysego znałem.
A on pyta, nie poznajesz?
jestem Zenek.
Patrzę, a na jego głowie
czupryna gęsta, loki, fale,
takie miał jako dziecię małe.
W miarę jak mądrzał łysiał,
jak dyplomy zdobywał
włosów się pozbywał,
jak tytuły osiągał
coraz gorzej wyglądał,
a głowa już całkiem świeciła
gdy pełna wiedzy, mądrości,
laury tytułów, wyróżnień
i odznaczeń zdobyła.
Patrzę,
a tam mój przyjaciel,
dobry znajomy, druh.
Zawsze wygląd miał obły
i duży brzuch.
Teraz smukły
ślicznie wygląda.
Czyli dobrze mówili,
że ziemia wyciąga.
W tym wszystkim
cała radość ma,
że to na wieki,
na zawsze już trwa.
Tylko głową ruszyłem
znajomego Jurka zobaczyłem,
z którego żeśmy się śmiali
bo mądry, zdolny,
pięknie śpiewał,
płynnie mówił jak był spokojny,
ale jak zdenerwowany
to się zacinał, jąkał,
wyrazy dzielił na pół,
cały w płomieniach bywał
bo szybciej myśli nabiegały
niż usta wyrazić je mogły,
potrafiły i umiały.
Teraz głos płynny, szybki
bez najmniejszego zająknięcia
w wyrażaniu myśli
w mowie i sam stwierdza,
że, choćby tylko dlatego,
warto było poleżeć trochę w grobie.
Jeszcze tej rozmowy
nie dokończyłem
a tu nowy znajomy.
Franek genialny muzykant.
W orkiestrze na instrumentach
dętych grywał.
Radosny, uśmiechnięty,
z miejsca zadowolony.
Ale chce mi coś
powiedzieć do ucha,
jest nieco rozżalony,
bo jak na niebiańską orkiestrę
to chyba nie przystało,
ale jeden z aniołów,
ten, co najgłośniej grał
instrument miał
źle wystrojony,
i to go wkurzało.
I w miarę upływu czasu
jak się oswajałem,
wokół rozglądałem,
coraz więcej bliskich, krewnych,
znajomych, kolegów,
przyjaciół rozpoznawałem.
Poznałem też tajemnicę,
czar i urok wieczności.
Wszyscy mają jedno
charakterystyczne znamię.
Nabrali wymarzonych,
idealnych cech młodości.
Wszyscy jak jeden
ze śmierci snu powstali.
Dobrze sobie nawzajem
się poprzypatrywali.
Przeszli to, co jest
konsekwencją życia,
śmierć, grób, rozkład ciała,
w proch jego zamiana.
Ale najważniejszy moment
dopiero wtedy będzie
jak nastąpi czas sądu
nad wskrzeszonymi
a Chrystus Odkupiciel,
który umarł za wszystkich
sam sprawiedliwie osądzi
życie człowieka z wyrokiem
na wieczność całą.
Szczęściem, zbawieniem,
potępieniem, odrzuceniem.
Ludzi wierzących
Sąd Ostateczny
trwogą, lękiem ogarnia
i słusznie,
bo będzie wyrokował
o całej wieczności.
Ale koniecznym też jest
by człowiek prawdę znał
o tym, kto dochodzi?
do wiecznej szczęśliwości?
I tak prawdą jest, że Bóg dał
człowiekowi czas życia
a człowiek zrobił z nim to,
co uważał, co chciał.
Chrystus
przez swą Krzyżową Mękę
możliwość zbawienia
wszystkim wysłużył.
Człowiek osiąga to,
na co sobie zasłużył.
Ostateczny wyrok
zaskoczeniem nikomu
też nie będzie.
Bo każdy z nas wie,
w którą stronę za życia się gnie,
po tej stronie
na całą wieczność będzie.
– – – – –
Nie bój się tego dnia,
ani Ostatecznego Sądu.
Ciesz się
z możliwości odmienionego
i pięknego wyglądu.
Ale żyj tu, na tej ziemi
jak Pan Bóg przykazał.
A tam
byś jak najwięcej
znajomych, przyjaciół,
krewnych i bliskich
rozpoznawał.
jacek