Spacerowicz…

Niemal codziennie
o tej samej porze
niezmiennie,
spotykam pana
korpulentnego,
powoli
spacerującego.
Dostojnie
odmierzającego
każdy krok
z uśmiechem na ustach,
wodząc
po przechodzących
wzrok.

Domyślam się
powodu
spaceru
o tej godzinie.
To jego
kundel
zmusił go
do wczesnego
wyjścia z domu.

Stąpając
powoli,
ostrożnie,
spotkanym
znajomym
ukłoni się,
zagadnie,
spyta o zdrowie,
radiową wiadomością
o pogodzie
się podzieli,
coś dowcipnego
o swym piesku
powie,
albo jak całą noc
bawili się sąsiedzi.

Tak sugestywnie
to wszystko
przekazuje,
że piesek,
który już zrobił
wszystko,
dlaczego
do wyjścia
go skłonił,
oczka swe
ku niemu kieruje
jakby miał dość
wybiegu,
rozmownego
żywiciela
ze spotkanym
przygodnie
panem,
a braku koleżanek,
kolegów.

Ciekawe
to rozmowy.
bo wątek małżeński
dotyczący żony.
Zwabiona
zielonymi
za wielką wodę
przed laty pojechała.
Po czasie
sądząc,
a lat już naście,
jeszcze niewiele
widać naciułała,
skoro nie wróciła.
A wieść niesie,
kogoś
już złapała.

On sam,
starszy pan
wyznaje szczerze,
ze zawsze
głośno się mówi
o mężczyznach
jako wiarołomcach,
a nie o kobiecie.

Że mężczyznom
rogi
się przyprawia,
a kobieta
z diabłem się wdaje,
pertraktuje,
rozmawia.

Ona
trzyma z nim
sztamę.
Powtarza się
prawda,
dlaczego z Adamem
pożegnała się
z rajem.
Wiele wątków
naświetla,
niektóre z nich
mocno podkreśla
wykazując,
jak zmienną jest
natura niewieścia.

Jak fakt
zmiany otoczenia,
przebywania
pośród obcych
sobie ludzi,
pozbawia
norm etycznych,
skrępowania,
wrażliwości
sumienia.
Lęku gniewu Boga
nie budzi.

Jak pryska
mit
dobrej matki,
wiernej żony,
wierzącej,
pracowitej.
Nawet
z rodziny
nie uwierzyłby
wcześniej nikt,
że przez nią
związek
sakramentalny
legnie w gruzach
zburzony.

Smętne
to rozmowy.
bo dotyczą
małżeńskiej
niewierności,
a nie zmiany
pogody.

Ich zakończeniu
zawsze
pogodne
słowo towarzyszy.
Radość
z dożytego wieku,
sprawnego ciała
umysłu,
możliwość
widzenia
dawnych znajomych,
i szczerej rozmowy
ze spotkanym
na ulicy
furtianem
zakonnym.

Ten pan
spacerujący
z pieskiem
nawet nie wie,
że wszystko to,
z czego się zwierzył,
furtian w kaplicy,
w swych modlitwach
rozmawia
z Ojcem w Niebie.

Prosi Boga
o jego zdrowie,
pogodę ducha,
radzenia sobie
w życiu codziennym,
dobrego samopoczucia.

By złe
postępowanie
własnej żony
nie było powodem
podejrzewania
wszystkich innych,
że są z podobnym
rodowodem.

By naganne
zachowanie
jednej kobiety,
nie przekreślało
u innych
rzeczywiste zalety.

By opuszczenie
przez jedną
męża,
pozostawienie
domu,
nie było powodem
rzucania
na wszystkie inne
złorzeczeń,
piorunów,
przekleństw
i gromów.

By z braku
poczucia
odpowiedzialności
jednej zamężnej,
nie odrzucał prawdy
zawartej
w Piśmie Świętym
„O niewieście dzielnej”.

By nie mając
możliwości
kontaktu osobistego,
zdobył się
na coś bardzo
trudnego,
na gest miłości,
modlitwę
do Boga Miłosiernego.

Wierzę,
że Pan Bóg
modlitwy moje słyszy.
Wiem,
że muszą być
wytrwałe.
Tak chciałbym
po ludzku,
zanim oczy
na zawsze zamknę
wiedzieć,
że Bóg pomógł
za mym wstawiennictwem
załatwić
tę sprawę.

– – – – –

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *