6 Niedziela Zwykła C
Łk 6.17.20-26
…”Błogosławieni jesteście…”
Kaznodzieja charyzmatyczny,
przekonujący,
mówiący zrozumiałym językiem
swą osobowością pociągający,
sposobem przekazu zmuszający
do uwagi, skupienia,
tym bardziej jeżeli treści poruszane
są ciekawe, interesujące
przyciąga słuchaczy do siebie.
Słuchacze zapamiętają dokładnie
treść przekazu
miejsce gdzie to słyszeli,
i najważniejsze osobiście skorzystają
z tego, co słyszeli,
zapamiętają i będą chcieli
coś zastosować swoim życiu,
tak cel mówiącego zostaje osiągnięty.
Nie brak nam współcześnie
po naszych kościołach,
na portalach internetowych
porywających, ulubionych kaznodziei.
Bywają nawet zapraszani
z innych krajów, kontynentów,
którym ciasne kościoły,
trzeba wypożyczać duże sale,
stadiony.
Znamy treść nauczania Jezusa.
podjął temat po Janie Chrzcicielu:
„Nawracajcie się….
Przypominał o konieczności
wiernemu zachowaniu Przykazań Bożych
i najważniejszemu
miłości Boga i bliźniego.
Mówił do ludzi wierzących w Boga,
jako Stwórcy i Pana wszechświata,
Boga wszechmogącego i sprawiedliwego,
nagradzającego, karzącego i miłosiernego.
Poruszał i tematy trudniejsze,
nie zawsze przyjmowane z entuzjazmem,
pamiętamy z Ewangelii,
o nauczaniu o Eucharystii
jako swoim Ciele,
wtedy usłyszał posłuchamy Cię innym razem.
Dzisiejszy tekst Ewangelii
mówi nam o tłumach,
który Chrystus dostrzegł w dolinie
do której zmierzał.
Wiedział i to w pewnym momencie powiedział,
że chodzą za Nim nie dlatego by nauk słuchać,
ale dlatego, że chleb jedli,
i może znów będą świadkami czegoś.
A tym razem naucza :
„Błogosławieni jesteście ubodzy
do was należy Królestwo Boże,
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie,
albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie,
albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni jesteście,
gdy ludzie was znienawidzą……
bo wielka wasza nagroda w niebie”.
Ale i biada bogatym, sytym, śmiejącym się,
chwalonym…
Nie łatwe to, bo człowiek chce widzieć
sens trudu, cierpliwości, upokorzenia,
niedostatku od razu,
a nie kiedyś w dalekiej przyszłości,
dopiero w wieczności.
– – – – – –
Poniedziałek VI Tydzień Zwykły C
Mk 8,11-13
„…domagali się od Niego znaku…”
Znane nam z życia,
że każdy kto zanim będzie mógł otrzymać
jakiś urząd odpowiedzialny,
coś sobą reprezentować,
zajmować odpowiedzialne stanowisko,
otrzymać jakieś wyróżnienie,
dostąpić jakiejś godności, zaszczytnego tytułu,
otrzymać urząd bardzo odpowiedzialny,
będzie sprawdzany na różne sposoby,
przeanalizowane zostanie całe dotychczasowe
jego życie osobiste, piastowane dotąd urzędy,
zajmowane stanowiska, miejsca pracy,
by mieć pewność,
że podoła nowym obowiązkom,
a nie jest kimś niezdolnym, nieodpowiedzialnym,
co więcej samozwańcem.
Dziwić się i nie dziwić można faryzeuszom,
uczonym w Prawie, w Piśmie
żądającym od Chrystusa oczywistego znaku,
że jest tym za kogo się podaje,
że jest Synem Bożym,
a więc posłanym przez Ojca Mesjaszem.
Trudności mieli wiele.
Dla nich Chrystus to syn cieśli z Nazaretu.
A liczne cuda, uzdrowienia,
o których słyszeli, a słuchać już nie chcieli.
Bo ważniejsze im było, że Chrystus nie zachowywał
przepisów, które oni ustanowili.
A im samym zabrakło wiary.
I w tej niewierze Chrystus ich zostawił,
Może miał nadzieję, że to plemię zmądrzeje.
– – – – –
Wtorek 6 Tydzień Zwykły C
Mk 8.14-21
„…Macie oczy a nie widzicie…”
Żyjemy między ludźmi i z ludźmi.
w rodzinie, we wspólnocie,
w społeczeństwie.
Niektórych znamy z bardzo bliska,
w małżeństwie,
z lat szkolnych, z miejsca pracy,
wykonywania swego zawodu.
Potrafimy oceniać innych
z ich zachowania, wypowiedzi,
odnoszenia się do drugich.
To co nas zraża do niektórych ludzi
to ich nieuczciwość, nieszczerość,
jaśniej o podwójnej twarzy,
mówiący co innego przed innymi,
a co innego gdy są twarzą w twarz.
Mamy na to określenie : faryzeusz.
Przed takimi ludźmi,
przed taką postawą w życiu przestrzegał
Chrystus swych uczniów,
bo przykłady mieli ilekroć z faryzeuszami się zetknęli.
Dlatego do szczerości, prostolinijności w życiu
Chrystus zachęca, co więcej takiej postawy
wymaga od swych uczniów,
bo ma świadomość, że kiedyś oni
będą nauczycielami Prawdy,
którą od swego Mistrza słyszeli i przejęli,
w którą sami uwierzyli,
i z którą pójdą w świat głosząc innym
dając jej prawdziwości potwierdzenie
swym życiem,
swą wiarygodnością. Swym męczeństwem.
– – – – – –
Środa 6 Tydzień Zwykły C
Mk 8.22-26
„położył ręce na jego oczy…”
Różne choroby, cierpienia, dolegliwości
nawiedzają ludzi,
które utrudniają lub wręcz
uniemożliwiają normalne życie,
poprawne organizmu funkcjonowanie.
To one sprawiają,
że człowiek czuje się wytrąconym
z normalnego biegu życia,
bo musi na co dzień doświadczać
swoje ograniczenia.
Wieki dzielą nas od zdarzeń
opisanych w Ewangelii,
a te same choroby, kalectwa od urodzenia
czy nabyte jakimś wypadkiem
czynią człowieka zdanym na pomoc drugich.
I po naszych ulicach spotykamy ludzi
z białymi laskami,
podpierających się kulami,
na wózkach, bez ręki, bez nogi.
Mówimy tak przykry los ich spotkał.
Być może ich widok odruch litości
w kimś zbudzi i propozycję pomocy
w przejściu na drugą stronę,
w podejściu pod górkę,
w wejściu do pociągu, tramwaju, autobusu.
Widok takich ludzi pobudza do refleksji
nad własnym życiem,
i zachęca do wdzięczności Bogu za zdrowe oczy
za sprawne nogi, za myśląca głowę,
i że nie potrzeba aż interwencji Bożej
i patrzeć na ten świat i jego piękno widzieć.
– – – – –
Czwartek 6 Tydzień Zwykły C
Mk 8.27-33
„…Za kogo mnie uważają ludzie ?…”
Od chwili pojawienia się na świecie
jesteśmy uzależnieni od innych.
Najpierw od rodziców,
w przedszkolu od wychowawczyni,
w szkole od dyrektora, na uczelni od rektora,
by jako dorosły człowiek podejmując pracę
być zależnym od pracodawcy, od zwierzchnika,
który ustala program pracy
i wyznacza zadania do wykonania
nie pytając czy to się podoba,
bo kieruje się prostą i utartą zasadą,
jeżeli tu jesteś to znaczy zgadzasz się
na pozycję, rolę i warunki pracy.
Musiało się kiedyś pojawić pytanie
Chrystusa skierowane do uczniów :
„za kogo Mnie ludzie uważają,
ale i za kogo wy Mnie uważacie.”
Pytanie konieczne,
bo przecież uczniowie chodzący z Chrystusem
pozostawili swe domy, bliskich,
pracę która pozwala na utrzymanie rodziny.
I poszli za Chrystusem na Jego wezwanie :
„Pójdź za Mną”.
Co było powodem, że wszystko zostawili ?
Chrystus rozniecał w nich wiarę
w swoje boskie pochodzenie, w swe posłannictwo,
wiarę w to, że jest oczekiwanym Mesjaszem.
O tym przekonają się dopiero z czasem,
stopniowo będą nabierać przekonania,
gdy będą świadkami cudów,
ale i Męki i co najważniejsze zmartwychwstania.
– – – – – –
Piątek 6 Tydzień Zwykły C
Mk 8.34-9,1
„…kto chce pójść za Mną…”
Życie jest czasem danym nam przez Boga,
jest drogą,
która tak jak miała swój początek,
tak kiedyś, nie wiemy kiedy,
dobiegnie kresu, dojdzie do końca.
O sposobie życia, o jego stylu
decyduje człowiek,
który po wcześniejszej formacji
we wczesnym dzieciństwie,
potem w wieku szkolnym w rodzinie,
kiedyś będzie musiał sam decydować
o sposobie wykorzystania tego czasu
by go nie zmarnować,
a przeżyć go pożytkiem dla siebie.
Dlatego Chrystus proponuje:
„Kto chce pójść za Mną, niech weźmie krzyż swój
i niech Mnie naśladuje.”
Czyli propozycja nie łatwa.
Wymaga wiary,
panowania nad sobą, silnej woli, wytrwałości.
Ochotnego wzięcia na siebie obowiązków stanu
i wiernego ich wykonywania.
Naśladowania swego Mistrza by dojść do celu życia,
osiągnięcia szczęśliwej wieczności.
Droga nie łatwa.
Ale Chrystus, który ją proponuje sam wspiera i pomaga.
Po to pozostał w Eucharystii,
w chlebie, by być pokarmem,
w Sakramentach świętych
czekając ze swymi łaskami
byśmy w drodze nie ustali.
– – – – –
Sobota 6 Tydzień Zwykły C
Mk 9.2-13
„Tam się przemienił…”
W życiu każdego człowieka
może wydarzyć się coś, czego będzie świadkiem,
a nie znajdzie na to
żadnego racjonalnego wytłumaczenia,
a może być powodem strachu, lęku,
zdumienia, osłupienia aż po zachwyt włącznie.
Takich momentów doświadczamy.
Nie należą one do częstych,
nie dzieją się codziennie, ale są
i długo je pamiętamy, trudne do wymazania z pamięci.
Idą z nami przez nasze życie,
i tkwią jak drzazga przez którą krwawi serce,
Od takich choć nie uciekniemy to uciekamy.
A są i cieszyć się tylko jeżeli też było zdarzenie radosne.
Pielęgnujemy i przypominamy je sobie,
kiedy nam ciężko, smutno na duszy,
by samemu się pocieszyć w chwilach trudnych.
Jak podeszli wybrani apostołowie
Udający się na górę by być świadkami
Jezusowego Przemienienia.
To co zobaczyli ich zaskoczyło.
Twarz Jezusa zmieniona, pełna blasku,
szaty lśniące, On nieco uniesiony nad ziemią
rozmawiający z prorokami Starozakonnymi
i ten do nich skierowany głos z nieba :
„To jest mój Syn umiłowany Jego słuchajcie.”
To utwierdzi ich w wierze,
to potwierdzi ich słuszny wybór drogi życia,
do pójścia za Chrystusem, zachęci by być wiernymi
Jego świadkami
i wdzięcznymi za łaskę wybrania.
– – – – – –